45 lat temu, 17 grudnia 1970 r., w Gdyni wojsko otworzyło ogień do robotników idących do pracy.
Było to najtragiczniejsze wydarzenie w czasie pacyfikacji robotniczych protestów na Wybrzeżu, dokonanej przez władze komunistyczne – w jej wyniku zginęło 45 osób, a 1 165 odniosło rany.
12 grudnia 1970 r. Władysław Gomułka w przemówieniu radiowo-telewizyjnym poinformował Polaków o wprowadzanych zmianach cen towarów. Podwyżki objąć miały 45 grup artykułów, głównie spożywczych: mięsa – średnio o 18 proc., mąki – o 17 proc., makaronu – o 15 proc., dżemów – o 36 proc., ryb – o 12 proc.
Wzrosły również ceny węgla – o 10 proc., koksu – o 12 proc., materiałów budowlanych – o 20 – 37 proc. oraz wyrobów włókienniczych, obuwia skórzanego, mebli, motorowerów i motocykli. Jednocześnie obniżono cenę m.in. mydła, radioodbiorników, pralek i lodówek.
Drożały więc głównie artykuły codziennej konsumpcji, pogarszając przede wszystkim sytuację najuboższych. Taniały natomiast artykuły kupowane stosunkowo rzadko.
Władze komunistyczne liczyły na to, że niezadowolone z podwyżek społeczeństwo pogodzi się wkrótce z nowymi cenami. Stało się jednak inaczej.
14 grudnia 1970 r. zastrajkowali robotnicy gdańskiej Stoczni im. Lenina. Około godz. 10 rano przed budynkiem dyrekcji rozpoczął się wiec, w którym udział wzięło 3 tys. robotników domagających się zniesienia podwyżek i zmian personalnych w kierownictwie partii. W związku z tym, że nikt z władz nie podjął rozmów ze strajkującymi, uformowali oni pochód i udali się pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
Mariusz Jarosiński (PAP)