Masz kogoś? Spotykasz się z kimś? Te nieustępliwe pytania niektórzy z nas słyszą aż za często. Gdyby to było takie proste, jak kilkanaście lat temu. Bo poznanie nowych osób, spoza naszego środowiska graniczy dziś z cudem. I właśnie stąd taki boom na aplikacje randkowe.
Spis treści
Bez Internetu nie poznasz wszystkich
Ciągłe przeprowadzki, anonimowe osiedla, zamknięte grupki znajomych, do których albo należysz, albo zostajesz na uboczu. Sąsiad, od którego w najlepszym wypadku usłyszysz „dzień dobry”. Mieszkając z nim drzwi w drzwi, wiesz o nim tyle, co o pani z warzywniaka. Bo nawet ona już nie zagaduje. Większość z nas nie otwiera ust do obcych, bo może to zostać źle odebrane.
Teraz, zamiast zagadać dziewczynę w tramwaju, facet woli siedzieć z nosem w smartfonie. Szczególnie, kiedy nie jest duszą towarzystwa. W internecie szuka miłości, relacji, przygody. To tam utrzymuje kontakt ze znajomymi. Niemal wszystko zaczyna się w sieci, po to, by przenieść się do rzeczywistości. Nigdy odwrotnie.
Związki, które biorą swój początek w aplikacjach są dziś na porządku dziennym. Jest ich tak wiele, że nikogo już nie dziwi chłopak z Tindera – o ile ma po kolei w głowie. No właśnie, skoro technologia już nas tak ustawiła, pora się do niej dostosować, a dokładnie – mieć internet zawsze pod ręką. Bez stałego dostępu do sieci, nie zdziałasz za wiele. Dowody? Będąc offline, spróbuj wybrać miejscówkę na spotkanie, ogarnąć menu, godziny otwarcia i dojazd.
Wrażeń nie brakuje
Właśnie dlatego aplikacje randkowe dla singli i te skupiające społeczności szybko nie wyjdą z mody. Nie kręci nas już czatowanie, ale chcemy spotkać się w realu. I tu aplikacje randkowe przychodzą z odsieczą, nadają życiu smak, czasem – pikanterii. Są aplikacje dla wszystkich (np. Tinder), dla chrześcijan (Przeznaczeni) i dla gejów (Grindr).
Są i takie, dzięki którym podróżując poznajesz nowych ludzi (Couchsurfing) albo zapisujesz się na wydarzenie i dzielisz z innymi pasje, np. gotujesz (Meetup) lub umawiasz się na wspólny spacer z psem (DingDog). Możesz przebierać i wybierać. Szukać wrażeń, towarzystwa lub stałej relacji. Chcemy czy nie, aplikacje to jedyne narzędzie, umożliwiające poznanie nowych osób, z którymi bez Internetu nigdy nie nawiązałbyś kontaktu.
Blisko happy endu?
Emocje, ekscytacja, endrofiny. To wszystko na co dzień towarzyszy użytkownikom aplikacji łączących ludzi. Ale jest i ciemna strona, kto ma konto na niektórych „apkach”, wie, o czym mowa. Spotkać można tam sporo osób, którzy szukają raczej seks-ustawki, niż kulturalnej randki. Teoretycznie da się rozpoznać ich zamiary już po profilu i wstępnej rozmowie. Choć nie zawsze. Jak uchronić się przed obsesją, że mimo szczerych intencji, trafisz na delikatnie mówiąc – dziwaka?
Każdy z użytkowników aplikacji musi przez to przejść. Znamy całą masę historii, o tym jak do kawiarni przyszedł gość, który był marną kopią tego ze zdjęć z aplikacji – sporo starszy, z nadwagą i kiepskimi żartami. Tu sprawdza się metoda prób i błędów. Dla wielu randki są nadzwyczaj stresujące – czy jest się czego bać? Nie, jeśli umawiasz się w kawiarni w środku miasta, unikasz podwózek i odprowadzania. Z czasem poznajesz znajomych drugiej osoby i stąd już blisko do happy endu.
Pary z aplikacji – poznajesz?
No więc owszem, można stworzyć związek dzięki aplikacji randkowej. Można się też zakochać. Skąd ta pewność? Mamy na to dowody. Znam co najmniej trzy małżeństwa, które bez pomocy aplikacji i Internetu długo byłyby singlami. Choć niektórzy sądzą, że aplikacje randkowe rujnują szansę na autentyczną relację. Bzdura. Każdy z nas zna osoby, które połączyły aplikacje mobilne. To naprawdę dobrane pary. Niie dają się zaszufladkować i niczym nie różnią się od tych par, które zeszły się na imprezie u koleżanki.
Bez internetu ani rusz. Spróbuj odpisywać swojej randce, kiedy biegasz od jednej strefy wi-fi do drugiej. Nonsens? Spróbuj wgrać nowe zdjęcie i sprawdzić, co dziś wieczór dzieje się w okolicy. Prędzej czy później, w najmniej oczekiwanym momencie, transfer się skończy. Chyba, że będziesz miał solidny pakiet danych (minimum 15 giga >>tutaj sprawdzisz, jak niewiele trzeba, by go zdobyć). A skoro teraz Virgin GIGADAJE, możesz mieć Internet, który wreszcie za Toba nadąży. Dotrzyma kroku temu, co dzieje się Twoim życiu – w aplikacji i w realu.
Artykuł powstał we współpracy z marką Virgin