Po wielu godzinach spędzonych na omawianiu pomysłów z członkami Queen, Sacha Cohen, odrzucił jednak rolę Freddiego Mercury’ego. Zespół nie mówi o nim ciepło. Aktor tłumaczy się zarzucając, że nikt nie obejrzy tego filmu. O co tak naprawdę poszło?
Kilka lat temu rozpoczęły się przygotowania do filmu biograficznego poświęconego legendarnej grupie Queen. Sacha Baron Cohen był pierwszym kandydatem do roli Freddiego Mercury’ego. Zany, brytyjski aktor i komik odmówił wzięcia udziału w projekcie. Dziś dosięgła go niepochlebna opinia Briana Maya, gitarzysty zespołu. Muzyk w wywiadzie dla Daily Mail skomentował: „Sacha jest dupkiem. Spędziliśmy wspólnie wiele miłych chwil rozmyślając o różnych koncepcjach na film, ale on odszedł od nas i zaczął mówić nieprawdę na temat tego, co się stało”.
Choć odejście Cohena z planu to sprawa sprzed 3 lat, wciąż budzi emocje. W zeszłym miesiącu Sacha publicznie przyznał, że chodziło o umieszczenie śmierci Mercury’ego w połowie akcji. „Słuchajcie, nikt nie obejrzy filmu, w którym główny bohater umiera na AIDS, a potem ujrzy zespół idący do przodu”, mówi.
Prace nad filmem stanęły w martwym punkcie. Nie tylko Cohen wycofał się z produkcji. Biografię porzucił też reżyser, Dexter Fletcher. Powód? – rozbieżności artystycznych wizji. Jego miejsce zajmie Anthony McCarten. Freddiego ostatecznie zagra Ben Whishaw. Na ekranie widzieliśmy go już u boku Jamesa Bonda, Dziewczyny z portretu i skórze przerażającego Grenouille’a. Jak wypadnie tym razem? Jedno jest pewne, o nim członkowie Queen wypowiadają się cieplej…
(źródło: variety.com, hollywoodreporter.com)