Filmy Wesa Andersona to podróż do świata nietuzinkowego. Otaczani jesteśmy kolorami, świetną muzyką i zawsze ciekawą historią. Jest to jeden z niewielu reżyserów, którzy posiedli tajemną moc rozkochiwania w swoich filmach absolutnie wszystkich widzów, niezależnie od ich wieku. Co jest w nich takiego niesamowitego?
Jego produkcje są nieraz dziwnymi obrazami z wzruszającymi bohaterami, zwariowaną atmosferą i nietuzinkowym poczuciem humoru dalekie od standardowych produkcji hollywoodzkich. Anderson nie zaskarbił sobie miłości tłumów już od pierwszych filmów, raczej konsekwentnie budował w kolejnych produkcjach swój kolorowy, nieco zwariowany i zabawny świat. Widownia przekonywała się długo do jego nieco szalonej wizji świata, ale skutecznie – kto choć raz widział film tego reżysera, bezpowrotnie przepadł w jego poetyce.
Spis treści
Warstwa wizualna
Trzeba przyznać, że świat w filmach Wesa Andersona jest po prostu piękny. Odbiega od tego tak dobrze nam znanego. Reżyser swój każdy film zanurza w określonej palecie kolorów, zgrabnie korespondującej z opisywaną w nim historią. Dlatego bajkowy 'Grand Budapest Hotel’ jest różowo – brązowy, a 'Podwodne życie ze Stevem Zissou’ to mieszanka pomarańczy i morskiego błękitu.
Anderson jest jedynym reżyserem dla którego tak samo ważny jest pierwszy, jak i drugi plan – i tu, i tu wydarzenia żyją równolegle własnym życiem.
Muzyka
Wes został okrzyknięty przez Martina Scorsesego jednym z nielicznych współczesnych reżyserów, którzy rozumieją wpływ muzyki na obraz. I jest to prawda. W jego filmach muzyka idealnie oddaje charakter filmu, czy pojedynczej scena. Pozwala wczuć się w daną chwilę, tak, że nieraz przechodzą nas ciarki i nie możemy wyrzucić z głowy ani sceny ani danego utworu. Dokładnie takie coś możemy przeżyć w scenie próby samobójczej jednego z bohaterów filmu „Genialny klan”. Posłuchajcie tej piosenki, na długo pozostanie z Wami.
Poczucie humoru
Jest w jego filmach zawsze obecne. I nie jest wyrafinowane, tylko dla wybranych. Nie. U Wesa Andersona żart jest troszkę absurdalny, nieco zwariowany, ale zawsze zrozumiały dla każdego. Śmieszy nienachalnie, ale niezwykle skutecznie. Stawia raczej na humor sytuacyjny i uniwersalny. Ale bądźmy szczerzy. Jak można zachować powagę przy przygodach portiera – żigolaka i Gustawa H. z Grand Budapest Hotel? Nie da się!
Bill Murray!
Reżyser jak nikt inny potrafi w idealny sposób wykorzystać talent tego aktora. Nie oszukujmy nigdzie indziej Bill Murray nie jest tak zabawnym, czarującym i zwariowanym gościem. Anderson bez Murraya (który zagrał w jego prawie wszystkich filmach) jest jak samochód bez świateł. Bill zagrał w większości produkcji Andersona i nie wyobrażamy sobie nikogo innego na jego miejscu. Nawet w animacji „Fantastyczny pan Lis”, Murray dubbingował pana Borsuka i nawet tam wypadł niesamowicie. W najnowszym filmie Andersona też zobaczymy Billa Murraya. Nie możemy się doczekać!
A Wy znacie filmy tego reżysera? Który jest Waszym ulubionym? Podzielcie się!