Gdyby spojrzeć na rodziców przez pryzmat obecności w mediach społecznościowych, można by podzielić ich na dwie grupy. Jedni szanują prywatność swoją i swojego dziecka. Inni wręcz przeciwnie, “uprzejmie donoszą” o każdym wydarzeniu z jego życia, kolekcjonując zaciekle internetowe głaski, ochy oraz achy pod bardzo zabawnymi (często jedynie w ich mniemaniu) zdjęciami. Ci drudzy, powinni mieć się na baczności. W Polsce właśnie ogłoszono pierwszy wyrok za tzw. parental trolling.
Był 2012 rok, kiedy jeden z tatusiów postanowił pochwalić się światu zdjęciem swojego dwuletniego syna, Piotrusia. Wrzucił na swój profil fotkę malucha z blond włosami do ramion – chłopiec pozował w naszyjniku z bursztynów na szyi, w jednej ręce trzymając “siusiaka”, w drugiej, butelkę z piwem. Przeurocze, prawda?
Zdjęcie nie spodobało się, niebędącej w związku z mężczyzną, matce dziecka. Kiedy prośby o jego usunięcie nie przyniosły skutku, kobieta zgłosiła sprawę na policję.
Sąd pierwszej instancji nie dopatrzył się w działaniu ojca Piotrusia niczego złego. Mama chłopca nie dała za wygraną, zmieniła prawnika i złożyła apelację. Sprawą zajął się specjalista ds. internetowych przestępstw, mecenas Adam Baworowski. Efekt? Po 4 latach postępowania, ojca dziecka skazano na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Po apelacji, wyrok ten skrócono o połowę. Tata sześcioletniego już dzisiaj Piotrka, spędzi więc w więzieniu 3 miesiące – to pierwszy taki wyrok w Polsce!
Mężczyzna zapowiada, że będzie walczył dalej. Zamierza odwołać się do Sądu Najwyższego, a jeśli będzie trzeba, skieruje sprawę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Czym motywuje swoje zamiary? Mówi, że jest artystą i po prostu spełniał swoją wizję. Dodaje, że jako ojciec ma prawo do robienia zdjęć swojemu dziecku i wykorzystywania ich zgodnie ze swoimi potrzebami.
Co na ten temat sądzicie? Czy ojciec Piotrusia został słusznie ukarany?