Podobno wakacje z małym dzieckiem to nie wakacje. Podobno też wszystko zależy od nastawienia… przynajmniej w teorii. W praktyce każdy tata i każda mama wiedzą, z czym wiąże się wspólny wypad na urlop. Moja sąsiadka mówi – nieustanna walka z dziećmi.
Ta sama sąsiadka zasugerowała mi niedawno, że za wszystko w dzisiejszym świecie można zapłacić. Nawet za spokój. Sugestia przez jakiś czas wisiała na wieszaku mojej świadomości, aż nadszedł moment wyboru wakacji. Nie tylko dla mnie i mojej Ani, ale również dla naszych potworków.
Otóż, wybierając usługi zorganizowanych wycieczek (tak, szlachta nie pracuje, szlachta przychodzi na gotowe) standardem w ostatnim czasie są hotele, w których dzieciakom czas organizują dedykowani animatorzy i opiekunowie. Najbardziej obszerną wydaje się oferta Figloklubów Rainbow (tutaj możecie zobaczyć, jak taka impreza wygląda).
Nie wiem, co myślicie o takim wypoczynku, ale mi to, nie ukrywam, odpowiada. Tutaj możecie zobaczyć, jak wygląda taka animacja dla dzieci (opisy w poszczególnych ofertach). W sumie to i wilk syty, i owca cała, bo i dzieci szaleją, i rodzice nie cierpią, ale kontemplują słodki relaks.
„Tata! Teraz tylko do lata”. Chociaż lato ma to do siebie, że zawsze na którymś równoleżniku jest, niezależnie od miesiąca.