Na pewno znacie ten trend. Specjalistki z dziedziny urody i makijażu, raz na jakiś czas wytykają nam błędy urodowe. Zazwyczaj jest to mocno nałożony róż, krzywa kreska lub kolor pomadki, który był modny, kiedy nasze mamy i ciotki kończyły liceum. Ale to nie wszystkie błędy.
Oprócz kosmetyków kolorowych jest pewna, bardzo ważna kwestia, na tyle istotna, że jej brak może zniszczyć nawet najbardziej dopracowany makijaż. Co więcej, dotyczy ona każdej z nas, bez względu na to, jaki typ i kolor kosmetyków stosujemy na co dzień. Domyślacie się już o czym mowa?
Makijaż i jego mniej lubiane wydanie… de-makijaż
W ostatnich latach zapanowała niewątpliwa moda na naturalność. Ale prawda jest taka, że rzadko kiedy nasze buzie są całkowicie pozbawione nawet grama delikatnego makijażu. Zazwyczaj stosujemy rozmaite kosmetyki, by podkreślić to i owo. Niektóre z nas nie mogą pozwolić sobie na wyjście z domu (choćby do piekarni i z powrotem) bez przypudrowanego nosa, zrobionego oka, albo chociaż zatuszowanych wyprysków. Mam rację?
Każda z nas, w mniejszym lub większym stopniu dba o to jak wygląda i o to jak widzą ją inni. W końcu jesteśmy kobietami. Ale nie zawsze ta sama sprawa tyczy się drugiego, mniej lubianego oblicza makijażu, czyli de-makijażu. Ręka do góry, czy jest wśród Was chociaż jedna, która nigdy, przenigdy nie położyła się spać w makijażu?
Szczególnie jeśli dzień był nadzwyczaj męczący, a z imprezy wracało się o godzinie, w której inni ludzi pędzili do pracy. Wtedy tylko siła wyższa mogła zaciągać nas przed łazienkowe lustro. „Nie chcę mi się. W sumie, to nic się nie stanie, jeśli dziś sobie daruję”. Błąd! To, co wydaje się czasochłonne, zazwyczaj kosztuje nas minimum wysiłku, jak już się do tego zabierzemy. Podobnie jest z demakijażem. Dając sobie jeden dzień luzu, możemy być pewne, że nasza cera rano będzie wyglądać na szarą, ziemistą, a oczy staną się czerwone i podkrążone – tak jakby same skutki imprezy nie były wystarczającą karą dla naszej urody!
O czym pomyślisz w 15 sekund?
Okazuje się, że demakijaż może trwać dokładnie tyle czasu, ile poświęcamy na zastanawianie się „zmyć, czy nie zmyć?”. To minimum 15 sekund. A my kobiety bywamy bardzo niezdecydowane, więc owe pytanie pojawia się w naszej głowie kilka razy. Następnym razem – zamiast zastanawiać się nad tym, czy warto zmyć makijaż – po prostu to zrób. Weź do ręki wacik, chwyć za delikatny Pielęgnacyjny Płyn Micelarny NIVEA do skóry wrażliwej i daj sobie sobie 15 sekund na usunięcie pozostałości wieczornego looku. Brzmi sensownie, prawda? Zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że robimy to tylko i wyłącznie dla siebie.
Zanim wygodnie ułożymy się do snu, nie warto „zapominać” o dokładnym demakijażu – bo nawet najbardziej doskonały makijaż nie spełni swojego zadania i nie podkreśli naszej urody, jeśli zaniedbamy te drugą stronę pielęgnacji.
Po prostu, makijaż idzie w parze jedynie z demakijażem. Jeśli będziemy tego pilnować, nasza skóra z pewnością odwdzięczy się nam kolejnego poranka. Będzie wypoczęta, świeża, a my z energią rozpoczniemy kolejny dzień. Bez wyrzutów sumienia, bez przekrwionych oczu i kolejnej warstwy tapety, która miałaby zatuszować, prawdę o tym, jak spędziłyśmy ostatnia noc.