Zastanawiałeś się kiedyś kto tworzy seriale? Jako że dopadł mnie taki dylemat, postanowiłem sprawdzić. Dowiedziałem się również, że swoją pracę określają niezbyt kolorowo. Dotarłem do wywiadu, w którym showrunnerzy American Gods – Bryan Fuller i Michael Green – wyjaśniają kim są i dlaczego mają… najgłupszą pracę na świecie.
Spis treści
Showrunner… czyli kto?
Na taką osobę w języku polskim nie mamy określenia: jest to człowiek-orkierstra. Wolno tłumacząc można powiedzieć że napędza on serial, a w określeniu tym jest wiele prawdy. To showrunner dopina wszystkie aspekty serialu na ostatni guzik. Jak mówi Bryan Fuller, „to on reżyseruje reżyserów i aktorów”.
Duet wszech czasów
Umiejętność pracy w zespole to nie wszystko. Nawet najlepsze, pojedyncze jednostki połączone w grupę nie zdziałają wiele bez sympatii do siebie. Pojęcie showrunnera postanowiłem przedstawić Wam na przykładzie duetu Bryana Fullera i Michela Greena, twórców Herosów, Hannibala czy w końcu American Gods. Obok genialnego zmysłu twórczego to właśnie przyjaźń jest głównym paliwem dla duetu Fullera i Greena. „Bryan i ja jesteśmy przyjaciółmi już od wielu lat” – potwierdza Green.
Kiedy Bryanowi Fullerowi została zaoferowana praca przy American Gods nie przyjął jej dopóty, dopóki etatu nie przyjął jego przyjaciuel. „Bryan zadzwonił do mnie i zapytał „Lubisz American Gods?”. Szczerze odpowiedziałem, że owszem. […] Nadarzyła się szansa na naszą kolejną współpracę, do której przystąpiłbym bez względu na jej temat, a tu mieliśmy w dodatku adaptować jedną z moich ulubionych książek.” – wspomina Michael Green.
Sztuka kompromisów
W duecie showrunnerów American Gods zdaje się nie być zbyt wielu sprzeczek, co jest godne podziwu. W wywiadzie wielokrotnie zaznaczają, że kompromisy to poniekąd podstawa ich współpracy. „Kto wkłada więcej serca w dane zagadnienie, decyduje”, puentuje Bryan Fuller. Green mówi, że czasem trzeba obiektywnie przyznać, iż pomysł partnera jest lepszy. „Kiedy twój zamysł jest tylko dobry, zamysł kolegi może być genialny”. Współpraca Panów nie polega jednak tylko na decydowaniu, to też praktyczne zajęcia. „Kiedy ja pracuję nad mixem dźwięku, a Michael wspomaga ekipę ds. efektów wizualnych i natrafi na jakąś zagwozdkę, konsultuje się ze mną i mówi, że musimy wybrać jeden kierunek. Wysyłają mi plik i rozmawiamy o tym przez telefon”.
„Najgłupsza praca na świecie”
„Showrunner jest odpowiedzialny […] za ostateczną postać serialu, jego finalną estetykę i wartość, więc to najgłupsza praca na świecie”. Wygląda na to, że mimo iż cały sztab ludzi jest zaangażowany w produkcję programów telewizyjnych, to showrunnerzy nadają im ostateczny kształt.„To niemożliwe, żeby wykonać swoją pracę na czas, z zachowaniem odpowiednich terminów, bo wymaga się od ciebie odwiedzenia tylu miejsc i opanowania tylu spraw” – mówi Fuller. W wywiadzie dla Insidera przyznał też, że podczas produkcji seriali wraz z Greenem zdali sobie sprawę, że nie dzielą wcale jednego etatu na dwie osoby, a wykonują w duecie 4-osobową pracę wymagającą tak naprawdę jeszcze większej liczby pracowników.
Green w bardzo zgrabny podsumowuje słowa kolegi: „Jest pewien cytat, Mike’a Shura, jeśli się nie mylę, który jest wybitnym showrunnerem […] i definiuje nasz zawód jako pracę na trzy etaty + problemy”.
Praca showrunnerów American Gods z pewnością do łatwych nie należy. Czy jednak jest to wystarczający argument, aby nazywać ją „najgłupszą na świecie”? Co o tym sądzisz? Podziel się!
Źródło: insider.com, Starz