Wiecie, że pierwszy Renault Scenic zjechał z taśmy produkcyjnej aż 21 lat temu? Szmat czasu! Z okazji “oczka”, wziąłem pod lupę najnowszą edycję tego auta. Opis całego testu znajdziecie na blogu motoryzacjfilipa – tutaj, krótka zajawka na temat tego, co w nim znajdziecie.
Po pierwsze, zwróciłem uwagę na to, jak zmienił się wygląd Renault Scenic. W moim odczuciu, o ile pierwsza jego wersja pozostawiała wiele do życzenia, czwarta generacja radzi sobie w tym aspekcie zupełnie dobrze. Zmiany widoczne są m.in. jeśli chodzi o koła, szerokość szyby czy stopień “napompowania” karoserii. Trudno również przejść obojętnie obok rozmaitych “smaczków” stylistycznych, o jakie zadbał producent.
Po drugie, opisałem w jaki sposób nowy Renault Scenic radzi sobie na polskich drogach, które – jak wiadomo – bywają różne.
Po trzecie, spory fragment wpisu poświęciłem silnikowi Scenica czwartej generacji. Pojemność 1200 cm³ i moc 130 koni mechanicznych to nie wszystko. Co jeszcze oferuje ten turbodoładowany motor benzynowy, stanowiący serce testowanego przeze mnie, rodzinnego minivana? Przeczytajcie mój wpis.
Dużą część swojej recenzji poświęcam również szeroko pojętemu designowi tego auta. Możecie mi wierzyć albo nie, ale naprawdę jest tu o czym pisać i co testować.
Moja przygoda z nowym Renault Scenic trwała w sumie kilkadziesiąt godzin. Co prawda, zwykle mam przyjemność obcować z samochodami z nieco wyższej półki, ale tym razem postanowiłem dać szansę pojazdowi, z niego innej kategorii. I wiecie co? Zupełnie tego nie żałuję! Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego, koniecznie zajrzyjcie do mojego wpisu na blogu motoryzacjafilipa.