Nie ukrywam, że kiedy byłam dzieckiem, często marzyłam o tym, by wskoczyć do głowy jakiejś osoby i poznać jej myśli. Teraz, gdy jestem dorosła, a powstanie urządzenia odczytującego nasze myśli nabiera coraz realniejszych kształtów, zaczyna mnie to przerażać.
Kiedy zobaczyłam nagłówek artykułu opisującego prace nad prototypem AlterEgo (to nazwa tego urządzenia), w pierwszej kolejności pomyślałam, że oto ziszcza się kolejny fragment scenariusza, którego trudno nie skojarzyć z netflixowym hitem – serialem Black Mirror. To właśnie tam nowe technologie rozwijają się na tyle, że powoli przejmują kontrolę nad człowiekiem i jego umysłem.
Spis treści
Słuchawka z mikrofonem
Laboratorium Massachussets Institute of Technology w Stanach Zjednoczonych – to właśnie tutaj powstała pierwsza wersja urządzenia AlterEgo. Wyglądem przypomina ono połączenie słuchawki i mikrofonu – coś jak zestaw, którego w swojej pracy używają telemarketerzy, ale nieco bardziej przylegające do twarzy. AlterEgo posiada 4 elektrody, których zadaniem jest zbieranie impulsów elektrycznych oraz wysyłanie ich do mięśni, które odpowiadają za mowę. Przesyłają się one w momencie, w których “powiemy coś” w myślach.
Urządzenie zbiera te impulsy, a następnie je analizuje – na tym etapie jest w stanie rozpoznać co najmniej kilkaset słów. Póki co, AlterEgo można połączyć z wyszukiwarką Google. Urządzenie może przesłać do niej zadane przez nas w myślach pytanie, a następnie “wyszeptać” nam odpowiedź prosto do ucha. Kolejne wersje AlterEgo – poza Google – mają mieć także możliwość współpracy z Alexą Amazona i Siri, którą znają użytkownicy sprzętów Apple’a.
Na co to komu?
W pierwszych testach urządzenia wzięło udział osiem osób. Prototypowi udało się rozpoznać trochę więcej, niż 90% słów ze specjalnie przygotowanej listy – były to głównie nazwy miast oraz liczb. To w sumie niewiele, ale pamiętajmy, że prace nad AlterEgo cały czas trwają. To dopiero początek!
Urządzenie ma być wykorzystywane w komunikacji wszędzie tam, gdzie „normalne” porozumiewanie się jest niewskazane albo zabronione (np. w wojskowości). Może przysłużyć się także osobom niemym – to akurat świetna inicjatywa.
Gorzej jednak, gdy AlterEgo zacznie być wykorzystywane w jakichś niecnych celach. Wcale nie jest mi trudno wyobrazić sobie sytuacje, w której impulsy zbierane przez urządzenie są wykradane. Albo gdy jest ono wykorzystywane do „wyciągnięcia” z naszego umysłu informacji, które chcemy zachować dla siebie.
Czytanie w myślach to dopiero początek
To co przeraża mnie jeszcze bardziej to fakt, że takie czytanie w myślach to dopiero początek. Nie od dzisiaj wiadomo, że są firmy (i to wielkie firmy, takie jak Facebook, czy Neuralink Elona Muska), które pracują nad wynalezieniem urządzenia analizującego naszą… wyobraźnię! Po co komuś wiedza o tym, co sobie wyobrażamy, o czym myślimy i czego pragniemy? To proste. Najbardziej zależy na niej reklamodawcom, którzy mogliby jeszcze skuteczniej dopasowywać do nas komunikaty reklamowe. Brzmi logicznie?
Co sądzicie o wymyślaniu takich urządzeń? Czy istnieje jeszcze jakaś granica, czy raczej wszystkich nas czeka totalne poddanie się nowym technologiom?