Jest woda kranowa, źródlana i mineralna… Jest gazowana, gazowana lekko i niegazowana wcale… Jest też woda przegotowana lub nie. Smakowa i bez smaku. Ale czy ktoś przypuszczał, że istnieje coś takiego, jak “woda surowa”? Oczywiście. Amerykanie.
Mało tego, oni na punkcie tej wody dosłownie oszaleli! Najbardziej cieszy to firmę Love Water, która za pierwsze zamówienie, na które składa się 9,5 litrowy, stylowy baniak „surowej wody”, liczy sobie mniej więcej 140zł…
Spis treści
„Surowa woda”, czyli właściwie jaka?
No właśnie. Czym taka woda różni się od tej, którą znamy z naszych kranów? Jest po prostu w 100% naturalna – niefiltrowana przez człowieka, nienaszpikowana sztucznymi substancjami i zasadniczo, w ogóle przez niego nietknięta. Pochodzi prosto ze źródeł, które poukrywane są w górach oraz lasach i o których bardzo często, wiedzą tylko producenci wody.
Czy to bezpieczne?
No cóż. Można by się kłócić. Zwłaszcza, gdyby wziąć pod uwagę historię ludzkości i to, jak wiele razy groźne epidemie zaczynały się właśnie od picia “brudnej” surowej wody. Pijąc ciecz prosto ze źródła, nie mamy pewności co do poziomu jej czystości oraz składu. Nie wiemy drobnoustroje trafiają do naszego organizmu – nie mamy świadomości tego, co nam grozi.
Jak łatwo się domyślić, Amerykanom raczej trudno wytłumaczyć, że moda która nimi ostatnio zawładnęła, nie należy do najbardziej bezpiecznych. Wystarczy im fakt, że “surowa woda” sprzedawana jest w sklepach ze zdrową żywnością – te przecież muszą posiadać jakieś stosowne atesty! Okazuje się, że akurat w tym temacie, niekoniecznie.
Nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki za to, by moda na “surową wodę” minęło tak szybko, jak nagle się pojawiła. Z jednej strony każdy ma prawo do tego, by samodzielnie decydować o swojej diecie. Z drugiej, chyba niefajnie byłoby, gdyby ta cała moda na “surową wodę” doprowadziła do jakiejś epidemii.
A Wy, chcielibyście spróbować takiej wody? Dajcie znać!