Wyobraźcie sobie, że każdego dnia puka do Waszych drzwi od kilkunastu do kilkudziesięciu osób, które chcą “po prostu” zajrzeć do środka. Albo że pod Waszymi oknami, robionych jest kilka dziesiątek zdjęć dziennie.
W takiej właśnie sytuacji, są właściciele Rosenheim Mansion – willi, w której realizowano zdjęcia do pierwszego sezonu “American Horror Story”. Codzienne najścia fanów i wtargnięcia na teren posesji doprowadziły nawet do tego, że pozwali oni agenta nieruchomości, który – sprzedając im posiadłość – nie uprzedził o jej “przeszłości”.
Nowi właściciele upierają się, że życie w tym domu, to prawdziwy koszmar. Narzekają, że miłośnicy serialu Ryana Murphy’ego traktują posesję jak miejsce publiczne, zupełnie nie zważając na fakt, że mieszkają tam normalni, niezwiązani z produkcją, ludzie. Dodatkowym utrudnieniem ma być fakt, że w miejscu tym straszy… To akurat ciężko sprawdzić.
Trzeba przyznać, że jak na willę za 3,2 miliona dolarów, w której chciało się wieść dostatni i spokojny żywot, to dość sporo nadprogramowych atrakcji. Nic więc dziwnego, że właściciele Rosenheim Mansion domagają się od agencji nieruchomości całkiem sporego odszkodowania. W swoim pozwie podkreślają, że nie chcą wyprowadzać się z tego domu, ale jednocześnie mają świadomość, jak będzie wyglądało ich dalsze życie w nim. Wiedzą, że wizyty fanów “American Horror Story” nie ustaną – planują się z tym pogodzić. Zdaje się, że rekompensata finansowa ma im w tym pomóc.
Cóż, trzeba przyznać, że tzw. turystyka serialowa w USA rządzi się swoimi, dość osobliwymi prawami. Wystarczy wspomnieć o rezydencjach Elvisa Presleya (Graceland) albo Michaela Jacksona (Neverland), które od lat stanowią swego rodzaju miejsca kultu.
Wychodzi na to, że kupując willę w Stanach, trzeba bardzo porządnie sprawdzić jej historię. No chyba, że nie przeszkadzają nam pielgrzymki turystów pod oknami. Co kto lubi!