Kilka dni temu usłyszałam w telewizji informację o rzekomych planach zburzenia Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Muszę przyznać, że mnie zamurowało. Ale tylko na chwilę. Zaraz potem poczułam ogromną złość. No bo jak można o czymś takim w ogóle pomyśleć?
PKiN wybudowano w latach 1952-1955, jako “dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego”. Jego wyburzenie miałoby być częścią całkowitej dekomunizacji naszego kraju, która trwa już od jakiegoś czasu. W większości miast zmienia się nazwy ulic na takie, które nie mają nic wspólnego z okresem PRL (co zresztą nie zawsze się udaje, ale o tym na końcu) – powiedzmy, że to mogę jeszcze zrozumieć. Ale dlaczego mielibyśmy burzyć obiekty, które stanowią żywą pamiątkę tak trudnego dla naszego kraju, okresu? Nie potrafię tego pojąć. Historii to nie zmieni, a jedynie uczyni ją mniej dostępną dla przyszłych pokoleń.
Moje wzburzenie wzrastało z każdą kolejną wypowiedzią polityków, pytanych o zdanie w tym temacie. O zgrozo, okazuje się, że pomysł ma wielu zwolenników. Są tacy, którzy – jak się okazuje – marzą o wyburzeniu Pałacu niemalże od momentu, kiedy zakończono jego budowę. Są też tacy, którzy upatrują w nim szansę na uatrakcyjnienie przyszłorocznych obchodów 100-lecia odzyskania przez nas niepodległości (już to sobie wyobrażam: spektakularny wybuch PKiN, a po nim pokaz fajerwerków!). W obydwu przypadkach, ręce opadają. Przynajmniej moje.
Wiem, że Pałac nie należy do najpiękniejszych budynków na świecie. Wiem, że gdzieś w Rosji są bardzo podobnych pałaców setki. Nie zmienia to wszystko faktu, że to niezaprzeczalny symbol Warszawy i budynek, który od początku swojego istnienia, był zarówno świadkiem, jak i miejscem naprawdę niezwykłych wydarzeń historycznych.
Obecnie PKiN to także kulturalne centrum Stolicy. Działają tu teatry, jest kino, odbywają się stołeczne targi, na które zjeżdżają ludzie z całej Polski. To tutaj urzędują radni Warszawy. Dlaczego mielibyśmy z tego wszystkiego rezygnować? Albo przenosić to do kolejnego, przeszklonego i super nowoczesnego budynku, który z pewnością powstałby na miejscu starego, dobrego, na swój sposób pięknego (zwłaszcza nocą!) Pałacu? Cytując klasyka, nie ma na to mojej (i mam nadzieję, nie tylko mojej) zgody!
Mam nadzieję, że Pałac Kultury i Nauki nigdy nie zniknie z panoramy mojego miasta. To jeden z tych zabytków, do którego mam szczególną słabość. Mam też nadzieję, że proces dekomunizacji oszczędzi podobne budowle w innych miastach. To przecież kawał historii! Nie dopuśćmy do tego, by przyszłe pokolenia uczyły się jej jedynie ze zdjęć w smartfonie albo na tablecie. Zróbmy wszystko, aby ją obronić.
Ps. Co do zmiany nazw ulic na niekomunistyczne! Słyszeliście o przypadku z Gorzowa Wielkopolskiego? Zdecydowano tam o zmianie nazwy ulicy Janka Krasickiego (młodzieżowego działacza i agitatora stalinowskiego). Wiceprezydent miasta zasugerował, że dobrze byłoby powrócić do jej historycznej nazwy – Sokoła. Niestety taka ulica już się w Gorzowie znajduje. Kierując się bardzo bliskimi skojarzeniami, postanowiono uhonorować innego ptaka – Bielika. Tym samym, ulica Janka Krasickiego stała się ulicą Bielikową. Problem w tym, że dokładnie tak na nazwisko miał radziecki generał, Walerij Bielikow. Wspaniała zmiana, nie sądzicie? 😉