Polacy stoją na szczycie alkoholowego rankingu Unii Europejskiej. Zdaniem Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych pijemy za dużo, więc trunki powinny być droższe. Pojawił się pomysł, który zakłada wprowadzenie minimalnych cen za odpowiednie porcje alkoholu.
GUS podaje, że w 2017 roku każdy Polak powyżej 15. roku życia wypił średnio 11,1 litra czystego spirytusu. Większą ilość zanotowano tylko w 1980 roku. Ale nie tylko litry mówią same za siebie – pieniądze też o czymś świadczą. Według danych Eurostatu nawet 3,5% miesięcznych wydatków statystycznego Polaka wiąże się z zakupem alkoholu. Sprawia to, że nasz naród nie ma sobie równych w Unii Europejskiej, gdzie średnia kosztów alkoholu w stosunku do wydatków w statystycznym gospodarstwie to zaledwie 1,6%. Konkurs na fanów alkoholu wygraliśmy, ale PARPA się nie cieszy.
Spis treści
W obawie o młodzież i uzależnionych
Agencja alarmuje, że najwięcej alkoholu spożywają dwie konkretne grupy społeczne: młodzież oraz pijący chronicznie. To w obawie o ich zdrowie i przyszłość PARPA wyszła z propozycją zaostrzenia zasad sprzedaży alkoholu w Polsce. Zaostrzenie to ma sprowadzać się do podniesienia cen.
Martwi jednak fakt, że agencja nie chce profilaktycznie edukować, ale brutalnie przeciwdziałać. Przedstawiony pomysł zakłada ustalenie minimalnych cen za gramowe porcje alkoholu. Gdyby taka zmiana faktycznie weszła w życie, konsekwencje odczuliby wszyscy – zarówno ci, którzy piją do upadłego, jak i ci, którzy lubią wypić w weekend kilka lampek wina. Polacy bogacą się, ale mnóstwo produktów już zdążyło zdrożeć. Dlaczego mielibyśmy dołączyć do tej listy alkohol?
Piwo za trzy sześćdziesiąt
Pomysłodawcy są dość szczegółowi w swojej propozycji. Wskazali, że według ich szacunków, aby zmniejszyć konsumpcję procentowych napojów, powinniśmy płacić od 1,5 do 2 zł za 10 gramów czystego alkoholu. Skutkowałoby to minimalną ceną półlitrowego piwa na poziomie od 2,7 zł do 3,6 zł. Aktualnie najtańsze piwo można kupić już za 1,5 zł, a większość popularnych browarów kosztuje w marketach mniej niż 3 złote.
Pół litra wódki kosztowałoby według założeń od 24 do 32 złotych, a 750 ml taniego, niskoprocentowego wina byłoby kosztem 11-15 złotych. Wzrost cen ma w założeniu uderzyć w fanów najtańszych alkoholi wysokoprocentowych. To jednak tylko teoria, bo w rzeczywistości dotknie przecież nas wszystkich. Już po cenie przysłowiowej połówki, która teraz kosztuje często około 20 złotych, widać skalę planowanych podwyżek. Podwyżek, które brzmią jak ostatnia deska ratunku dla rządu.
Szlaban na alkohol
My, jako obywatele, wobec pomysłu PARPA możemy czuć się niczym bezradne dzieci, którym właśnie nałożono szlaban na alkohol. Nie chcecie po dobroci? To macie podwyżki!
Pomysł nałożenia minimalnych cen na wyroby alkoholowe już w swoim założeniu jest żałosny i nielogiczny. Mierzymy się w XXI wieku ze znacznym zanieczyszczeniem powietrza i ogromną ilością spalin samochodowych emitowanych do atmosfery każdego dnia. Czy w związku z tym benzyna zyskała swoją minimalną cenę? Już jest droga, a gdyby dołożono kolejne obostrzenia, nie byłoby nas na nią stać. Zawsze uczono mnie, że to dialog jest podstawowym narzędziem do rozwiązywania konfliktów. W tym przypadku PARPA nie chce dyskutować. Alkohol ma być droższy, bo nie radzą sobie ze skuteczną profilaktyką.
Pewnie część z Was pomyśli, że blisko mi do alkoholika skoro tak negatywnie oceniam nowy pomysł agencji. Nie do końca. Po prostu nie lubię walki z obywatelami, która zaciera założenia demokratycznego państwa, bo władza wie lepiej.
„Kierowniku, daj 2 złote”, czyli kilka zdań o tym, co dzieje się, gdy dajemy rybę zamiast wędki
Kiedy ostatni raz widzieliście dobrą kampanię społeczną przeciwko nadmiernemu spożyciu alkoholu? Dlaczego zasiłki socjalne wciąż wypłaca się w takiej formie, która może zostać spożytkowana m.in. na alkohol? Czemu wciąż uginamy się prośbom błagających alkoholików spod sklepów?
Jest tyle nieprawidłowości, które można naprawić, a państwo wybiera uproszczoną wersję działania. Problem istnieje, ale nie tędy droga.