Koronawirus na dobre zmienił otaczającą nas rzeczywistość i chyba jedną z największych zmian jest fakt, że zdecydowanie więcej czasu spędziliśmy w tym roku w domach. Jak nie trudno się domyśleć, dla większości Polaków główną rozrywką stał się w tym czasie telewizor i platformy streamingowe, jak Netflix czy HBO Go. Czy to oznacza, że po ustaniu epidemii tradycyjny wypad do kina odejdzie do lamusa?
Jeszcze przed wybuchem tego całego koronawirusowego zamieszania, korzystanie z serwisów streamingowych było domeną głównie osób młodych, obytych z nowymi technologiami.
Dziś już jednak nikogo nie dziwi pokolenie 50/60 – latków pochłaniających kolejny sezon „Domu z papieru” czy „The Crown”. To przecież doskonała rozrywka na długie kwarantannowe wieczory.
Premiera w domowym fotelu
Wszystko wskazuje na to, że serwisy typu Netflix czy HBO Go zostaną z nami na dłużej, a ich złote czasy tak naprawdę dopiero nadejdą. Dowodem na to niech będzie wpis na blogu Geekweb.pl, z którego wynika, że wytwórnia WarnerMedia zamierza w przyszłym roku ostro postawić na streaming. Premiery wszystkich filmów zapowiedzianych na rok 2021 odbędą się jednocześnie w kinach i na platformie HBO Max!
Wytwórnia WarnerMedia zamierza ostro pójść w streaming w 2021 roku i wszystkie premiery wydać jednocześnie w kinach i na HBO Max. Szczegóły na geekweb. pl#geekweb #kino #film
Posted by Geekweb on Friday, December 4, 2020
I chociaż na początek ma być to tylko trwający przez rok eksperyment, trudno przypuszczać, że niemal pewny sukces finansowy sprawi, że WarnerMedia wycofa się ze swojego pomysłu. Tym bardziej, że chętnych do obejrzenia takich produkcji, jak np. Matrix 4, Godzila vs. Kong, Mortal Kombat czy Tom & Jerry, na pewno nie zabraknie.
Mit o oszczędzaniu
Wydawać by się mogło, że ze względu na niepewne czasy dokładniej oglądamy każdą złotówkę, jednak teoria ta nijak ma się do rzeczywistości. Dostępne raporty pokazują, że branża RTV w ostatnim kwartale osiągnęła rekordowe wyniki sprzedaży telewizorów, dobrze sprzedają się też soundbary, kina domowe i inne sprzęty dające nam jeszcze lepsze doznania audiowizualne.
A skoro obłowiliśmy się po uszy w elektronikę, to siłą rzeczy korzystamy z niej chętnie. Nadszarpnięty budżet i tak udźwignie dodatkowy wydatek w postaci kilkunastu złotych miesięcznie za współdzielone ze znajomymi konto na platformie, zapewniające codzienną dawkę rozrywki.
Jak to się ma do kina?
Fakty są takie, że jednorazowa wizyta w kinie dla 2 osób to już wydatek rzędu 40-50 złotych i to zakładając, że nie jesteśmy miłośnikami popcornu i coli podczas seansu. Co gorsze, pomimo ciekawej zapowiedzi, wybrany film bardzo często okazuje się sporym niewypałem, ale świadomi poniesionego wydatku i tak oglądamy go do końca.
Do tego należy doliczyć pieniądze i czas poświęcone na dojazd, no i oczywiście na obejrzenie całego bloku dennych reklam poprzedzających seans. Wnioski nasuwają się same…
Oczywiście wcale nie twierdzę, że po ustaniu pandemii i otwarciu kin, sale wciąż będą świeciły pustkami. Nadal istnieje spora grupa osób, które nie wyobrażają sobie oglądania długo wyczekiwanej premiery nawet na najlepszym telewizorze. Dla wielu randkowanie w kinie również ma swój niepowtarzalny klimat.
Koronawirus sprawił jednak, że stajemy się coraz bardziej wygodni, ale ja nie widzę w tym niczego złego.