Frustracja. Opór materii. Złośliwość rzeczy martwych. Niespodziewana kłoda na drodze, kiedy właśnie uporałeś się już z którąś z kolei.
Emocja? Trudno nazwać to emocją. Złość, gniew, które jej towarzyszą – tak, to są niezaprzeczalnie emocje. Ale frustracja to coś więcej. To niekorzystny układ konstelacji, na który składają się złe passa, niepowodzenie, złe samopoczucie. Niedziałający Internet w pracy, z której i tak nie możesz wyjść. Wszystko inne zostaje w tle – pasja, miłość, wzniosłe idee. Na pierwszy plan wychodzi wtedy tylko ona.
Frustracja ma jedną tajemną, niezbadaną jeszcze przez naukę moc – potrafi kumulować swój destrukcyjny potencjał i przeistaczać się w furie.
Furia YT
Obie jednak, zarówno rozpalona frustracja jak i zdetonowana furia, mają w sobie coś z niezagospodarowanego potencjału. To trochę jak ze zgromadzonym ciśnieniem, które nie ma ujścia. Kiedy go znajdzie, jest jak fala uderzeniowa, jak bezlitosne tsunami. Niszczy i sieje postrach.
Ten żywioł ma jednak jedno zasadnicze bogactwo – motywacja. Ten potencjał jest siłą, którą można, po chwili konsternacji czy załamania, przekuć w chwalebny sukces.