Stało się. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o wakacjach kredytowych, a to oznacza, że od 1 sierpnia będzie można składać wnioski o odroczenie płatności rat kredytów hipotecznych zaciągniętych w złotówkach na własne cele mieszkaniowe. Czy jeśli tylko mamy taką możliwość, warto skorzystać z tego rozwiązania?
Spis treści
Pomocna dłoń
Rosnące z miesiąca na miesiąc stopy procentowe sprawiły, że wielu Polaków posiadających kredyty hipoteczne znalazło się w nie lada opałach. W niektórych przypadkach wystarczyła jedna aktualizacja harmonogramu spłat i wówczas rata, która jeszcze do niedawna nie stanowiła zagrożenia dla domowego budżetu, nagle stała się gigantycznym comiesięcznym obciążeniem. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego galopującą inflację i skokowe podwyżki cen praktycznie wszystkich towarów i usług…
W normalnych warunkach zapewne uznano by, że kredyty udzielane są osobom dorosłym, które – przynajmniej w teorii – dokładnie wiedzą, co podpisują i ponoszą pełną odpowiedzialność za podjęte przez siebie decyzje finansowe.
Czas przedwyborczy ma jednak to do siebie, że politycy lubią prześcigać się w różnych pomysłach pokazujących ich ludzką twarz, czego dobitnym przykładem będą trzy formy wsparcia dla zakredytowanych: nowy wskaźnik oprocentowania, pomoc dla kredytobiorców z przejściowymi problemami oraz wzbudzające chyba najwięcej kontrowersji wakacje kredytowe.
Kto zyska? Każdy!
Jeśli dokładnie interesuje Was, kto i na jakich zasadach może skorzystać z odroczenia płatności rat w czterech miesiącach obecnego i czterech miesiącach przyszłego roku, zachęcam do zapoznania się z wpisem Macieja Samcika z bloga Subiektywnieofinansach.pl.
Zagłębiając się w szczegóły, nie ma wątpliwości, że takie rozwiązanie będzie zbawienne dla osób, które już teraz mają problem, aby przeżyć od pierwszego do pierwszego. (Przypomnijmy, że cały czas mogą one skorzystać także z funduszu wsparcia dla kredytobiorców. Co się bardziej opłaca? Kliknij tutaj i dowiedz się więcej.)
Może za kilkanaście miesięcy inflacja znacząco spadnie, a wraz z nią stopy procentowe i rata kredytu znów będzie do udźwignięcia? Z pewnością taka była główna motywacja autorów tego pomysłu. Wiele wskazuje jednak na to, że nie do końca byli świadomi skali zainteresowania „wakacjami” przez osoby nie mające problemu ze spłatą swojego zobowiązania, a chcące wykorzystać ten czas na nadpłatę kapitału i spore oszczędności.
W powyższym wpisie znajdziecie ciekawy sondaż, przeprowadzony wśród czytelników bloga, z którego wynika, że jedynie 13,38% ankietowanych skorzysta z wakacji kredytowych, ponieważ ma problem uiszczeniem comiesięcznej raty. Dla ponad 26% to doskonała okazja, aby skrócić okres kredytowania, a dla aż 46,30%, by obniżyć ratę i koszt kredytu!
Ktoś powie, że jest to sondaż przeprowadzony na branżowym blogu, zapewne wśród świadomych klientów banków, dlatego nie ma co przywiązywać się do tych wyników. Temat ten stał się jednak na tyle medialny, że korzyści płynące z „wakacji” opisywały nawet portale stroniące na co dzień od ekonomicznych tematów.
Kto za to zapłaci?
W tym momencie dochodzimy do sedna problemu. Skoro kredytobiorcy będą mogli przez najbliższe kilkanaście miesięcy uniknąć spłaty 8 rat składających się z kapitału i odsetek, a następnie przeznaczyć zaoszczędzone środki na nadpłatę długu, trudno twierdzić, że będą na tym stratni.
Oberwie się raczej bankom, które od samego początku lobbowały za wakacjami kredytowymi wyłącznie dla osób faktycznie mających problemy ze spłatą. Ale czy te rzeczywiście poniosą tak wielkie straty? A może oddadzą część tego, co – zdaniem niektórych – niesprawiedliwie zarobiły? Dokładnie policzył to Maciej Samcik.
Pamiętajmy, nie ma akcji bez reakcji. Trzeba być naprawdę naiwnym by uwierzyć, że w dłuższej perspektywie banki nie przerzucą poniesionych przez siebie wydatków na klientów, nie tylko tych zakredytowanych. Zacznie się od zwiększenia opłat za posiadanie karty, prowizji za wypłaty środków z bankomatu, a skończy na wyższych marżach na nowych kredytach hipotecznych.
Niemniej jednak trudno dziwić się posiadaczom hipotek, którzy patrzą na to, co jest tu i teraz. Świadoma rezygnacja z okazji, która się pojawiła, byłaby zwyczajnym frajerstwem…