Netflix, Spotify, YouTube Premium, PlayStation Plus – statystyki pokazują, że kochamy wszelkiego rodzaju subskrypcje, często nie kontrolując nawet tego, ile finalnie przeznaczamy na nie pieniędzy. Trend ten chcieli wykorzystać producenci samochodów, oferując abonamenty na różne dodatkowe opcje. Wiele wskazuje na to, że ich pomysły niezbyt przypadły nam do gustu.
Oczywiście na tego typu innowacyjne rozwiązania jako pierwsze zdecydowały się marki produkujące pojazdy z segmentu premium, co akurat nikogo nie powinno dziwić. Skoro klient jest w stanie zapłacić za samochód np. 250 tysięcy złotych, przypuszczalnie nietrudno będzie go przekonać do dodatkowej cyklicznej opłaty w wysokości np. kilkuset złotych miesięcznie.
Spis treści
Zimno w plecy? No to zapłać!
Jakiś czas temu BMW wpadło na pomysł, aby zaoferować swoim klientom abonament na podgrzewane fotele. Jak informował w ubiegłym roku Wojciech Krzemiński z bloga NaMasce.pl, użytkownicy BMW w Korei Południowej mogli nabyć tę funkcję za 18 dolarów miesięcznie lub też skorzystać z nawet trzyletniej subskrypcji.
Subskrypcja na podgrzewane fotele w BMW za 85 złotych miesięcznie. To nie żart
Nieco mniej, bo 10 dolarów miesięcznie, kosztuje abonament na podgrzewanie kierownicy, z kolei bezprzewodowa funkcja Apple CarPlay to wydatek rzędu 305 dolarów. Mnie zaś najbardziej zszokowało to, że posiadacze elektryka, którzy z utęsknieniem wspominają dawny ryk silnika spalinowego, mogą zapłacić za imitację jego dźwięku 138 dolarów. Tu niespodzianka: jednorazowo!
Bezpieczeństwo dla wszystkich
W motoryzacyjne trendy zechciało wpisać się także Volvo, które według informacji podanych przez Norberta Grabarka z Benchmark.pl, zamierza wprowadzić w nowym elektrycznym EX90 kilka dodatków dostępnych oczywiście wyłącznie w ramach comiesięcznego abonamentu (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
Wielbiciele tej marki zapewne odetchną z ulgą, ponieważ szwedzki koncern nie zamierza wprowadzać żadnych dodatkowych opłat za udogodnienia związane z bezpieczeństwem, które przecież od zawsze było postrzegane jako synonim Volvo. Za co więc będzie trzeba zapłacić? Prawdopodobnie za możliwość autonomicznej jazdy czy automatyczne parkowanie, czyli usługi zwiększające komfort kierowcy.
Mercedes trzyma rękę na… gazie
Chyba na najbardziej absurdalny krok w całym tym zestawieniu zdecydował się Mercedes w Stanach Zjednoczonych. Jak czytamy na blogu Subiektywnieofinansach.pl, firma wprowadziła w kilku swoich modelach możliwość zwiększenia osiągów pojazdu za „jedyne” 1200 dolarów rocznie…
Po wykupieniu takiego abonamentu, posiadacze wybranych modeli Mercedesa zyskają większą moc silnika i wyższy moment obrotowy, dzięki czemu przyśpieszą do setki o całą sekundę szybciej! Nawiasem mówiąc, jakoś nie dziwi mnie, że najpierw testuje się tak absurdalne rozwiązanie akurat w Stanach Zjednoczonych…
Nie chcemy płacić i już
Oczywiście producenci samochodów mogą decydować się nawet na najbardziej niedorzeczne opłaty dodatkowe, a ich pomysły i tak finalnie muszą zetknąć się z odbiorem ze strony konsumentów. A ci najwyraźniej nie chcą płacić za usługi, z których przecież do tej pory mogli korzystać w ramach wybranego przez siebie wyposażenia samochodu.
Kilka dni temu Wojciech Krzemiński powołał się na wyniki bardzo ciekawego raportu AutoPrafic, z którego wynika, że klienci niechętnie podchodzą do samochodowych subskrypcji, a niechęć ta jest widoczna w każdej grupie wiekowej!
Klienci nie wykupują subskrypcji w nowych autach. I bardzo dobrze
Rzecz jasna najchętniej za dodatkowe usługi zapłaciliby posiadacze samochodów elektrycznych. Z kolei najbardziej podatny na subskrypcję przedział wiekowy to 30-39 lat – w domyśle dobrze sytuowani i lubiący bajery. Niemiej jednak abonament na ekstra udogodnienia w aucie kompletnie nie przypadł do gustu zdecydowanej większości ankietowanych i przyznam się szczerze, że zupełnie mnie to nie dziwi.
Sam posiadam w samochodzie podgrzewane fotele, ale po pierwsze nie były one dla mnie żadnym kryterium podczas zakupu, a po drugie gdyby ktoś kazał mi zapłacić za ich działanie nawet 30 złotych miesięcznie, zrezygnowałbym z nich bez mrugnięcia okiem. Finalnie i tak korzystam z nich tylko okazjonalnie.