Chyba nie ma dwóch bardziej zwaśnionych grup społecznych niż zatwardziali kierowcy i fanatyczni zwolennicy ekologicznego transportu. Ci pierwsi – gdyby tylko się dało – wjechaliby samochodem nawet na 2 piętro budynku. Drudzy próbują zaś wszystkich usilnie przekonać, że ekologia wymaga nawet takich poświęceń, jak dojazd do pracy z trzema przesiadkami. Jaką drogę wybiorą europejskie metropolie? Pewnym tropem wydaje się być Berlin, który rozważa całkowite usuniecie samochodów z miasta!
Spis treści
Pociąg do ekologii
Na początku również pomyślałem, że jest to jakiś nieśmieszny żart, ale fakty są takie, że już w lutym władze Berlina zagłosują nad projektem, który zakłada całkowicie usunięcie samochodów ze stolicy Niemiec. Jak informuje nasz twórca, Wojciech Krzemiński z NaMasce.pl, pod petycją w tej sprawie w błyskawicznym tempie podpisało się 50 tysięcy osób.
Władze Berlina zagłosują nad projektem usunięcia aut z miasta. Pomysł powstał w barze
Wstępna koncepcja zakłada, aby zastąpić samochody zaawansowaną infrastrukturą kolejową dookoła miasta, która byłaby wspomagana przez inne formy transportu zbiorowego. By załatwić najpilniejsze sprawy, każdy mieszkaniec zachowałby prawo do korzystania z wynajętego auta, ale tylko maksymalnie 12 razy w roku!
Skąd tak radykalna zmiana polityki transportowej za naszą zachodnią granicą? Z raportu, na który powołuje się Wojciech Krzemiński wynika, że blisko 60 procent przestrzeni komunikacyjnej Berlina stanowią właśnie samochody, dlatego należy to zmienić.
Kto bardziej eko?
Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że w wielu innych europejskich miastach wynik ten może być jeszcze wyższy, dlatego podobne pomysły na przykład w Pradze czy w Zurychu, wydają się być już tylko kwestią czasu.
Nieco mniej radykalne rozwiązania dość głośno wybrzmiewają już nawet w Polsce. Na początku roku grupa posłów zaproponowała, by wycofać z ruchu najstarsze samochody, a na te nieco młodsze – w zależności od rocznika i poziomu emisji spalin – nakładać wysokie opłaty zniechęcające do użytkowania. Więcej na temat tego odważnego (?) pomysłu dowiecie się z wpisu na blogu DailyDriver.pl.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej chcą wycofać z ruchu stare auta
Segregacja transportowa po krakowsku
I o ile powyższe propozycje to na całe szczęście na razie wyłącznie sterta ogólników, tak już na przykład w Krakowie za kwestie związane z ekologicznym transportem wzięto się naprawdę na ostro. Władze stolicy Małopolski już za niecały rok zamierzają wprowadzić w mieście strefę czystego transportu.
Z doniesień serwisu Moto.pl wynika, że do centrum Krakowa – wcale nie tylko tego zabytkowego – wjadą wyłącznie te pojazdy, które spełniają określone normy emisyjne. I choć na ten moment nie wiadomo jeszcze, o jakie normy chodzi, urzędnicy zdążyli wyznaczyć konkretne obszary, które zostaną objęte strefą (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
Czytając tego typu doniesienia – z roku na rok coraz bardziej radykalne – za każdym razem podkreślam, że wszelkiej maści osoby decyzyjne zupełnie zapominają o tym, że Polacy zazwyczaj wcale nie jeżdżą starymi samochodami, bo sprawia im to przyjemność, a dlatego, że po prostu nie stać ich na nowsze.
W polskich realiach zdezelowany pojazd to często jedyna możliwość na względnie sprawne pogodzenie porannych obowiązków rodzinnych z zawodowymi, ale co na ten temat może wiedzieć „zawodowy” polityk?
Na koniec pozostało tylko mieć nadzieję, że nasze elity doczytają, iż Berlin bez samochodów został wymyślony przy barze i potraktują ten pomysł wyłącznie jako nieśmieszny żart po alkoholu…