Wielu z Was z pewnością oglądało trylogię Władcy Pierścieni Petera Jacksona. Film to wielki kasowy hit, który w sumie zgarnął kilkanaście Oscarów. Mało kto wie, że kilkadziesiąt lat temu do kin trafiła animacja stworzona na podstawie książek Tolkiena. Czy warto obejrzeć Władcę Pierścieni w wersji animowanej?
Spis treści
Twórca
Pięć lat po śmierci Tolkiena Ralph Bakshi wpadł na pomysł stworzenia filmu animowanego na podstawie najpopularniejszej historii fantasy. Sam autor trylogii powtarzał, że niemożliwe jest nakręcenie filmu na podstawie jego dzieła. Jak dobrze wiemy czas pokazał, że można stworzyć równie fenomenalną ekranizację. Pod koniec lat 70-tych ówczesna technologia nie pozwalała jednak na stworzenie filmu. Bakshi postanowił narysować historię pierścienia i przenieść ją na ekran. Twórca bajki nazywany jest „anty-Disney’em”, a jego rysunki są utrzymywane w iście ekspresjonistycznym stylu. Dlatego też we Władcy Pierścieni trudno doszukiwać się kolorowego Śródziemia, stworzonego wyłącznie dla najmłodszych odbiorców.

pinterest.com
Klimat
Chociaż czwórka przyjaciół z Shire jest narysowana w dość familijnym klimacie, to pozostałe postacie charakteryzują się poważnym wyglądem i cechami, które znajdziemy na kartach trylogii Tolkiena. Na szczególną uwagę zasługują bohaterowie i pojedyncze jednostki żyjące w ciemnym Mordorze. Czarni jeźdźcy są równie przerażający, jak Ci ukazani w ekranizacji Petera Jacksona. Doskonały klimat tworzy również postać Saurona. W animacji Bakshiego nie jest on ukazany, jako ogniste oko. Tak naprawdę jego wygląd owiany jest wielką tajemnicą, a władca Mordoru ukazany jest jako cień. Dzięki temu możemy odczuwać jeszcze większy strach. Oczywiście nie wszystko jest tak doskonałe. Jeżeli pamiętasz słynną scenę z filmu Drużyna Pierścienia, w której Gandalf próbuje unicestwić demona na moście Khazad Dum, to doskonale pamiętasz jak wyglądał Balrog. W bajce z 1978 roku wydaje się być troszeczkę niedopracowany. Oceńcie sami:
Podobieństwa i różnice
Warto podkreślić, że bajka nie obejmuje całej trylogii Tolkiena. Opowieść kończy się tuż przed bitwą o Helmowy Jar. Animacja nie osiągnęła zbyt wielkiego sukcesu, co spowodowało, że Bakshi nie zdecydował się na kontynuację Władcy Pierścieni. Patrząc z perspektywy czasu – wielka szkoda, bowiem jest to doskonała odskocznia od filmowej adaptacji Jacksona. A z nią bajka z 1978 roku ma sporo cech wspólnych, jak i różnic. Te najczęściej skupiają się w okół postaci. Hobbici są ukazani w bardzo groteskowy sposób, co niezbyt ciekawie wpływa na poznanie tej rasy Śródziemia. Dla przykładu Sam jest głupowatym i dość naiwnym grubaskiem, który marzy tylko o zapełnieniu swojego żołądka. Gandalf potrafi bardziej przerażać i ucharakteryzowany jest jako srogi starzec. Jeżeli chodzi o Aragorna to tutaj wygrywa ten zagrany przez Viggo Mortensena. W bajce Bakshiego jest on zbyt poważny, a przede wszystkim bardzo obnosi się ze swoim królewskim pochodzeniem. Jak już wspomniałem wcześniej największym plusem jest postać Saurona, jak również jego pozostałych popleczników.
Dla osób, które wielkokrotnie oglądały film Petera Jacksona, seans z bajką Bakshiego będzie niczym zderzenie się z murem. Dużo wątków potrafi zirytować, ale też zaciekawić. W moim odczuciu przetrwanie ponad dwugodzinnego seansu będzie bardzo trudne dla osoby nie znającej książki i filmowej trylogii. Animacja z 1978 roku będzie raczej gratką dla miłośników Śródziemia, którzy podczas oglądania będą porównywać postacie, wątki i ogólny klimat. Z pewnością dla takich osób jest to pozycja obowiązkowa.
Zobacz również: Seriale Netflixa, które naprawdę wciągają

pinterest.com
A Ty obejrzysz Władcę Pierścieni z 1978 roku? Podziel się!
(źródło: mashable.com, buzzfeed.com)