“Pieniądze szczęścia nie dają, tylko zakupy” – powiedziała niegdyś aktorka Marilyn Monroe. Czy rzeczywiście?
Kto z nas nie kocha robić zakupów? Ja uwielbiam i szczerze się do tego przyznaję – zakupowe szaleństwo to jedna z moich słabości. Podejrzewam, że nie jestem w tym osamotniona. Ale czy faktycznie zakupy to idealny przepis na szczęście? Nie do końca.
Doktor Thomas Gilovich ma inny pomysł. Ten profesor psychologii od lat zajmuje się badaniem związku pomiędzy szczęściem a pieniędzmi. Gilovich doszedł do bardzo prostych wniosków – jasne, zakupy dają szczęście, ale to uczucie jest wyjątkowo krótkotrwałe. Zapewne znacie ten moment kompletnej ekscytacji, gdy w Wasze ręce wpada najnowszy model upragnionego smartfona. Tymczasem po kilku dniach już nie jest tak fajnie – telefon staje się kolejnym przedmiotem codziennego użytku, a cała radość się ulatnia. Jak wobec tego ją zatrzymać?
Doktor Gilovich sugeruje, aby inwestować w szczęście mentalne, a nie materialne. Podróże, koncerty, inwestycja w swój rozwój – to wszystko daje możliwość odczuwania szczęścia na dużo dłuższy czas, niż kilka dni po tym, jak się wydarzą.
Przeżywanie nowych doświadczeń i zbieranie wspomnień działa o wiele bardziej pozytywnie i pozostaje z nami na dłużej, niż pozyskiwanie nowych materialnych przedmiotów, które – nie oszukujmy się – bardzo często trafiają na kupkę nieużywanych rzeczy do zutylizowania. Ponadto w ten sposób bardziej zacieśniamy relacje międzyludzkie, a jak wiadomo, nic nie daje większej radości, niż spędzanie czasu w grupie najlepszych przyjaciół!
Na szczęście, prognozy na przyszłość są dość optymistyczne. Ludzie coraz częściej wyznają zasadę “używaj, nie posiadaj”, czego świetnym przykładem są coraz bardziej popularne Veturilo, BlaBlaCar, czy AirBnB. Nie musisz kupować roweru, by na nim jeździć – ani samochodu, by zwiedzać świat. Czyli jednak można dawać szczęście dzieląc się z innymi!
To, co od dzisiaj bardziej skupiacie się na przeżywaniu, niż posiadaniu? Ja na pewno tak.