Mówi się, że do tanga trzeba dwojga. Są jednak tacy, którzy zupełnie dobrze radzą sobie solo – nie tylko w tańcu. Wszystkim, którzy są w szczęśliwych związkach serdecznie gratulujemy! Tym, którzy nie mogą znaleźć swojej drugiej połówki, przypominamy, że nie mają tak źle!
Przygotowaliśmy dwie krótkie listy, które uświadamiają dlaczego bycie singlem (lista numer 1) lub singielką (lista numer 2) wcale nie jest końcem świata! Pamiętajcie, że często spojrzenie na sytuację z trochę innej perspektywy, całkowicie zmienia jej widzenie. Gotowi?
Spis treści
JESTEM SINGLEM, A WIĘC!
Robię co chcę i kiedy chcę. Nie muszę się nikomu z niczego tłumaczyć i jest mi z tym bardzo dobrze! Chcę grać na konsoli do 4:00 rano? Gram! Pragnę zjeść na kolację czteropak ulubionego piwa? Zjadam! Nie planuję dnia co do minuty, aby podzielić się tymi planami z drugą połówką, która lubi, chce i musi wszystko wiedzieć. Miodzio!
Jem co chcę i kiedy chcę. Nawet jeśli jest to podwójnie mięsna pizza na potrójnym serze, z dodatkiem najostrzejszej papryki na świecie, zamówiona o 23:15.
Spotykam się z kim chcę i kiedy chcę. Z kumplami i z kumpelkami – na wspólne lunche, wypady do kina albo clubbing w środku tygodnia! Nie zastanawiam się nad tym, czy nie zepsuję swoim wypadem planów drugiej połówki.
Wydaję pieniądze na co chce i gdzie chce. Nikt nie marudzi, kiedy kupuję kolejnego pada do konsoli albo zamawiam piątą parę butów do kosza. Ostatecznie sam wiem, czego potrzebuję w danej chwili – nawet jeśli za godzinę to się zmieni.
Chodzę w czym chcę i kiedy chcę. Mam ochotę założyć wygniecioną bluzę? Robię to. Dwie niedopasowane skarpetki? Ważne, aby jedna była lewa, a druga prawa. Nikt nie jęczy na widok zestawów ubrań, na jakie się decyduje i nikt nie złości się, kiedy zostawiam skarpetki przy łóżku, zamiast w koszu na pranie.
JESTEM SINGIELKĄ! CZYLI…
Mam dla siebie więcej czasu! Dbam o swoją urodę, rozwijam zainteresowania i skupiam się na swoich pasjach. Nie zastanawiam się jak pogodzić sesję yogi z koniecznością przygotowania obiadu dla dwojga – nie stresuję się i żyję tylko i wyłącznie pod swoje dyktando!
Mogę szaleć! Nie tylko w swoim mieście, podczas zwariowanych wieczorów z przyjaciółkami, ale także podczas szalonych urlopów w towarzystwie najbliższej kumpeli. Niech żyje wolność – wolność i swoboda!
Flirtuję! I bardzo to lubię. Kto nie był nigdy kobietą, nie wie ile przyjemności może sprawić wzrok faceta, któremu właśnie zawróciłaś w głowie. Robię to często i nikt nie ma do mnie o to pretensji – cudna sprawa!
Mam dużo wolnego czasu! Bo nie muszę komuś gotować, martwić się o to, czy będzie miał na jutro skarpetki i w jakim nastroju wróci do domu. Jeśli chcę, spędzam wieczór zaczytując się w ulubionej książce albo trzy godziny rozmawiam z przyjaciółką o super ważnych sprawach, które dla kogoś mogą być w ogóle nieistotne – nikt tego nie komentuje!
Urządzam mieszkanie po swojemu! I w swoich ukochanych kolorach – tak często innych od ulubionych barw przedstawicieli płci męskiej… Dobieram dodatki, utrzymuję porządek, jestem panią swojego własnego królestwa!
Mniej się denerwuję! Na to, że ktoś nie dotrzymuje słowa, coś przede mną ukrywa, albo nie jest wobec mnie szczery. Złość piękności szkodzi – trzymam się od niej z daleka!
Niezależnie od przedstawionych korzyści, mamy nadzieję, że każdy z nas znajdzie kiedyś swoją wymarzoną drugą połówkę. Po czym ją poznacie? Pewnie po tym, że powyższa lista nie ulegnie dezaktualizacji! Wszystko przed Wami! I tego się trzymajmy.