Siedemdziesiąt lat temu człowiek wyhodował sztuczną rasę ptaków. Dzisiaj te stworzenia są rozmnażane na masową skalę. Hodowla zwierząt, w tym kurczaków, daleka jest od podstawowych zasad etyki.
Wielokrotnie słyszałem wypowiedzi przeciwników taniego jedzenia z marketów. Twierdzili, że mięso sprzedawane tam po absurdalnie niskich cenach to w dużej mierze wstrzyknięta woda. Że praktycznie gotowe do sprzedaży mięsa są sztucznie dociążane i nadmuchiwane. Nie, to nie tak. Sytuacja ma się znacznie gorzej.
Spis treści
Koszmar frankenkurczaków
Kojarzycie żółte, urocze pisklęta z wielkanocnych kartek? Hodowla drobiu nie ma z nimi nic wspólnego. Na fermach nie spotyka się już tak małych, zadbanych piskląt. Ze względu na zmiany genetyczne kurczaków na chów oraz sposób ich hodowli ptaki przybierają na wadze już w kilka dni po narodzinach. Całe ich krótkie życie ogranicza się do wzrostu. Mówi się, że gdyby ludzie rośli w takim tempie, pięcioletnie dziecko ważyłoby średnio 150 kg!
Nienaturalny przyrost masy ma swoje konsekwencje. Ptaki nie są w stanie samodzielnie się poruszać. Ich masa ciała jest nieproporcjonalnie rozłożona, przez co nie potrafią nawet wstać. Przeprowadzono swego czasu eksperyment, w którym założono ludziom kamizelki o ciężarze podobnym do ciężaru człowieka lub wyższym. Ochotnicy nie potrafili podnieść się z podłogi. Było to niemożliwe lub prawie niemożliwe. Te osobniki, które decydują się poruszać o własnych siłach narażają się na liczne złamania kości lub uszkodzenia stawów. Genetyczne modyfikacje w rasie ptaków, których nie nazywa się już kurczakami, ale brojlerami, też sprzyjają łamliwości kości. Gdy dojdzie do jakiegokolwiek uszkodzenia, ptak jest zabijany i eliminowany z hodowli.
Tragedia, która ma miejsce każdego dnia na tysiącach ferm drobiu to raczej scenariusz na horror niż na artykuł blogowy. Tych o mocnych nerwach odsyłam do raportu Fundacji Otwarte Klatki. O hodowlach można też przeczytać w nieco bardziej optymistycznym tonie na blogu fundacji, gdzie udostępniane są wszystkie postępy w sprawie. Co ciekawe, niektóre marki zobowiązują się do zaostrzenia kontroli i poprawy warunków ferm swoich dostawców.
Brutalnie do samego końca
Bestialskie traktowanie ptaków przez fermy drobiu nie ma końca. Ich życie jest niepewne od dnia narodzin aż do momentu uboju. Hodowcy nie dopuszczają myśli o stratach finansowych – każde ryzyko niwelują tak szybko jak to tylko możliwe. Po linii najmniejszego oporu, bez ponoszenia kosztów, ale i bez uczuć.
Fundacja Otwarte Klatki, która zainspirowała mnie do publikacji tego tekstu, zrealizowała wideo dokumentujące rzeczywistość na fermach drobiu. Na filmie widać, że pracownicy takich miejsc są szkoleni do znęcania się nad ptakami. Widać, że pracownicy wybierają słabsze jednostki i zabijają je uderzeniem o metalowy pręt. Tak zabite pisklę ląduje w wiadrze i nie wiadomo co się z nim stanie dalej. Dla hodowców każda dysfunkcja, nawet ślepota pisklęcia, dyskwalifikuje go z dalszego życia. Złamana noga? Do wiadra. Zbyt mały apetyt i masa mięśniowa? Do wiadra. Film znajdziecie poniżej, ale uprzedzam – to dokument tylko dla odważnych.
6 tygodni życia
Właśnie tyle trwa życie kurczaków hodowanych na mięso. Pojawia się tu jednak wątpliwość, czy te 6 tygodni wciąż można nazwać życiem. Ptaki spędzają je w tłocznych halach. Nie znają smaku trawy ani blasku słońca. Karmi się je paszą, naświetla sztucznym światłem lamp. Hodowla to masówka, która ma jedną misję – zarobić. Komfort życia ptaków jest na fermach drobiu zerowy. Podejrzewam, że wartość zdrowotna pozyskiwanego mięsa też nie należy do wysokich.
Gdy zegar wybije 6 tydzień, kurczaki są transportowane w ciasnych klatkach do ubojni. Tam wiesza się je za nogi na taśmach i podcina ich gardła. Fundacja Otwarte Klatki informuje, że śmierć następuje właśnie przez wykrwawienie.
Wypaczenie natury
Żyjemy w świecie, w którym człowiek ma wielką władzę. To on jest najwyższym stworzeniem w hierarchii natury i on dyktuje zasady. Ubój zwierząt już dawno przestał dziwić. Chociaż można stworzyć dietę opartą na samych roślinach, produkty odzwierzęce wciąż są potrzebne i musimy się na to zgodzić. Co innego, gdy hodowla staje się fermą frankenkurczaków, a ubój – bestialstwem.
Wydaje się, że to sytuacja bez wyjścia. Codzienność na fermach drobiu jest ukrywana przed światłem dziennym. Zwykły Kowalski cieszy się, gdy może kupić dorodny drób w okazyjnej, promocyjnej cenie. Nie zdaje sobie sprawy z tego, jak dużym cierpieniem jest okupiony jego przyszły obiad. Świadomość – to jej potrzebujemy.
Jak można coś zmienić? Przede wszystkim warto udostępniać akcje taka jak ta Fundacji Otwarte Klatki – „Frankenkurczak”. Można również podpisać petycję do Ministra Rolnictwa, Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, Głównego Inspektoratu Weterynarii. Szczegóły znajdują się na stronie akcji.
źródło informacji, fotografie: Fundacja Otwarte Klatki