Lech Poznań przegrał na własnym boisku z Legią Warszawa 0:2 (0:2) w meczu piłkarskiej ekstraklasy. Obie bramki dla gości zdobył Nemanja Nikolic.
https://www.youtube.com/watch?v=CyrU5cTIj0A
Lech w sobotę świętował 94. rocznicę powstania klubu, ale główny gość imprezy zepsuł poznaniakom święto. Przetrzebiony kontuzjami i chorobami mistrz Polski nie miał zbyt wiele do powiedzenia w starciu z liderem ekstraklasy.
W stolicy Wielkopolski od wielu dni mówiono tylko i wyłącznie o nadchodzącym meczu Lecha z Legią, a ostanie wejściówki sprzedano już w poniedziałek. Na trybunach zasiadło ponad 41,5 tysiąca kibiców (rekord frekwencji w obecnym sezonie), ale powody do radości miało jedynie niespełna dwa tysiące fanów z Warszawy. Komplet punktów Legii zapewnił Nemanja Nikolic, którego najwyraźniej zirytowało ciągłe wypominanie liczby minut bez strzelonej bramki w ekstraklasie.
Trener gospodarzy Jan Urban przed spotkaniem nie ukrywał, że ma „szpital” w drużynie i nie był to blef. Szkoleniowcowi z trudem udało się zmontować „18” meczową, ale brak Szymona Pawłowskiego, Marcina Kamińskiego, Karola Linettego czy Gergo Lovrencsicsa był aż nadto widoczny.
Trener Stanisław Czerczesow takich kłopotów nie miał, do Poznania zabrał swoich wszystkich najlepszych piłkarzy. I to jego podopieczni od początku dyktowali warunki gry. Nie było im jednak łatwo, bowiem na stadionie przy ul. Bułgarskiej kilka dni wcześniej wymieniono ponad połowę murawy, która nie sprzyjała w konstruowaniu składnych akcji.
Gospodarze długo skutecznie odpierali ataki rywali, czasami pomagało im szczęście, gdy Aleksandar Prijovic technicznym uderzeniem trafił w poprzeczkę, a dobitkę Michaiła Aleksandrowa fantastycznie obronił Buric.
Ataki legionistów stawały się coraz groźniejsze, a poznaniacy nie do końca potrafili sobie poradzić z agresywnym pressingiem. Po błędzie Macieja Wilusza Nikolic znalazł się sam na sam z Buricem i okazji nie zmarnował. Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry pierwszej odsłony Abdul Aziz Tetteh spóźnił się o ułamek i sfaulował Ondreja Dudę. Sędzia Szymon Marciniak nie miał wątpliwości, a Nikolic z 11 metrów podwyższył rezultat.
Mimo dwubramkowego prowadzenia, to Legia nadal dominowała na boisku, a niewiele brakowało, by Nikolic ustrzelił hat-tricka. Jego gol nie został uznany, gdyż węgierski napastnik był na spalonym.
Lechowi nie brakowało ochoty i woli walki, ale nie miał za bardzo kim straszyć w ofensywie. W 67. min. gospodarze przeprowadzili najładniejszą akcję meczu, ale Bille Nielsen zamiast strzelać, próbował podawać do Kamila Jóźwiaka i warszawianie zażegnali niebezpieczeństwo. Takich okazji mistrzowie Polski w tym spotkaniu mieli niewiele.
W 83. min na boisku pojawił się Kasper Hamalainen, który zimą przeszedł z Lecha do Legii. Fina przywitały przeraźliwe gwizdy i towarzyszyły mu przy każdym kontakcie z piłką.
Po tej porażce Lech wciąż nie jest jeszcze pewny miejsca w czołowej ósemce. (PAP)