Festiwale filmowe często prezentują nieco bardziej wymagające i angażujące kino, niż to, które możemy podziwiać w kinowych multipleksach. Wielu zwycięskich produkcji pewnie nigdy nie zobaczymy, bo nie trafią na ekrany telewizorów. Netflix chce to zmienić. Gigant kupuje prawa do dwóch, wartych jego zdaniem uwagi, realizacji, które pokazano na zakończonym niedawno, prestiżowym festiwalu.
Streamingowy potentat nie prezentował w Cannes żadnych swoich filmów. Złożyło się na to wiele czynników: od francuskich zasad premier filmów aż po regulamin festiwalu. Nie od dziś wiadomo, że klasyczny rynek kinematografii zamyka się na produkcje stricte internetowe albo do Internetu przeznaczone. Chociaż Amerykańska Akademia Filmowa znowelizowała niedawno swój regulamin, dopuszczając do walki o Oscary filmy dokumentalne tworzone przez platformy pokroju Netflixa czy HBO, to wciąż jest to tylko niewielka furtka dla takich produkcji.
To co sprzedaje się w Internecie, ciężko przenieść na ekrany kin – to nawet logiczne. Kto mając dostęp do filmu na domowym telewizorze wybierze się do kina? Może jedna na dziesięć osób czytających ten tekst, może nikt. Wracając – z sieci do kina przejść niełatwo. A w drugą stronę?
Spis treści
Netflix na zakupach
Przychodzi Netflix do Cannes. „Co podać?” – pyta ktoś od organizatora. „Lazzaro Felice i Girl poprosimy”, odpowiada ktoś z jednej z najpopularniejszych wypożyczalni internetowych na świecie.
Wszystko wskazuje na to, że w drugą stronę da się zadziałać. Gigant zakupił prawa do dwóch filmów. Pierwszy z nich, Lazzaro Felice, to zdobywca nagrody za Najlepszy Scenariusz. Drugi to film Lukasa Dhonta, Girl, który wywalczył min. nagrodę Najlepszego Debiutanta. Migawki filmów możecie zobaczyć poniżej. W kino dla mas chyba się nie wpisują.
Pieniądze to nie wszystko
Ciężko powiedzieć, co platforma chce w ten sposób osiągnąć. Przyciągnąć nowych widzów? Spopularyzować niepopularne perełki? Zagrać na nosie organizatorom i całej Francji? Nie wiem. Wiem jednak, że Netflix zrobił spore zakupy i trochę sobie poczeka, zanim inwestycja się zwróci.
Gdzieś w głębi serca mam nadzieję, że za tą decyzją nie stoją tylko pieniądze. Może Netflix walczy o bardziej wartościowe treści? Jestem dziwnie optymistyczny w tej kwestii. Ruch Netflixa po prostu mi się… podoba. To szansa na większą widownię dla reżyserów. Mamy chyba takie czasy, że w Internecie łatwiej się wybić. A żeby tworzyć dalej i więcej, wybić się trzeba.
Podzielacie mój optymizm? Dajcie znać!