Czy cykliczny przelew na fundację czyni z nas osoby, które interesuje więcej, niż troska o to, czy żyje mi się dobrze i wygodnie?
Czy empatia jest dziś modnym słowem? Teoretycznie tak, choć wciąż daleko nam do bezinteresownego pomagania i dzielenia się – rzeczami, pieniędzmi, czasem albo dobrym słowem. Każdy z nas ma wiele do dania innym, jednak z tej możliwości właściwie nie korzysta lub robi to od wielkiego dzwonu. Albo zadaje pytanie: co ja będę z tego miał?
Spis treści
Święty spokój poproszę
Oczywiście, pełno jest fundacji, stowarzyszeń, które zabierają głos w ważnych sprawach. Niosą pomoc chorym, biednym bezdomnym i zwierzętom. To prawda, przyłączamy się do nich, choćby ustawiając cykliczny przelew. Jednak na co dzień więcej jest tych nas, którzy wolą zatrzasnąć drzwi do własnego domu i schronić się w jego zaciszu. Przed czym chcemy się chronić? Przed czymkolwiek, co może zostać uznane za dawanie i działanie „ponad program”? Bo przecież święty spokój w tak pędzącym świecie to rzecz najważniejsza.
Patrzcie jaki szlachetny
Dziś odpowiedzialność za coś więcej niż „ własny ogródek” bywa źle postrzegana. Świat reklamy i biznesu nauczył nas myśleć językiem korzyści. Tam, gdzie drugiego dna nie ma – my, z uporem maniaka próbujemy go znaleźć. Przecież nie mógł tego zrobić bezinteresownie? A jeśli mógł? Wtedy jest uważany za wariata albo misjonarza. Spotyka się z niezrozumieniem, albo dołącza do środowiska innych, takich, jak on.
Zbudowaliśmy świat na korzyściach. Po co mam się wysilać dla obcych? Bardzo skupiamy się na sobie, jeśli problemów nie ma, to martwimy się, że za chwilę mogą się pojawić. Co będę jadł, oglądał, z kim się zobaczę i czy ten czas będzie dobrze spędzony? Pięknie kalkulujemy, po to aby wszystko naliczyło się na nasz własny rachunek.
Co ja będę z tego miał?
– Nic? To w takim razie nie licz na mnie! W najlepszym wypadku – ja tak nie potrafię. To nie dla mnie. Znajomy powiedział mi, że co niedziele pomaga w jadłodajni dla bezdomnych na warszawskiej Białołęce. Zapraszał, żebym przyszła.
W niedzielę? Dlaczego mam zarywać wolny dzień przeznaczony na relaks, i w zamian zrobić coś dla obcego? Dla brudnego, człowieka, od którego z pewnością odwróciłabym głowę mijając go na ulicy? Przecież są ludzie, którzy i tak się tym zajmują. Mój czas jest zbyt cenny.
Znajomy mówi, że ma ogromną satysfakcję z tego, że pomaga. Ale czy chodzi o to, żeby zrobiło mi się dobrze na sercu? I tak, i nie. Nawet jeśli to dodatkowy efekt, tego, że zrobisz coś ponad program i wychylisz nos z własnego gniazda – to czemu nie?