Goście świetnie zaczęli spotkanie i na początku drugiej tercji wygrywali już 3:0. Jednak wystarczyło 10 minut nieuwagi i jeszcze przed końcem tej części gry „Królowie” wyrównali.
Dwa lata temu drużyny te również rywalizowały w pierwszej rundzie. Wówczas ekipa z San Jose wygrała trzy pierwsze mecze, ale i tak odpadła przegrywając cztery kolejne. Tym razem historia się nie powtórzyła. Sharks otrząsnęli się w przerwie i w trzeciej tercji znów strzelili trzy gole.
„Jestem pewny, że część moich zawodników poczuła się jakbyśmy przepędzili jakieś demony. Zasłużyliśmy na ten awans” – powiedział trener zwycięzców Peter DeBoer.
W półfinale Konferencji Zachodniej rywalem „Rekinów” będzie lepszy w parze Anaheim Ducks – Nashville Predators. Na razie jest w niej remis 2-2.
Postawić kropki nad „i” nie są w stanie hokeiści Washington Capitals. Najlepsza drużyna sezonu zasadniczego gładko wygrała trzy pierwsze mecze z zespołem Philadelphia Flyers, ale w dwóch kolejnych lepsi byli „Lotnicy”.
Minionej nocy w bramce Flyers niewiarygodnych rzeczy dokonywał Michal Neuvirth. Czech obronił wszystkie 44 strzały, a jego koledzy, choć na bramkę Capitals uderzali tylko 11 razy, zdobyli dwa gole.
„Lubię mecze, w których mam dużo pracy. Łapię wtedy odpowiedni rytm i gra mnie cieszy. Świetną pracę wykonywali także obrońcy. Dobrze widziałem krążek i strzały mnie nie zaskakiwały” – przyznał Neuvirth.
W piątek spod gilotyny uciekła także ekipa Minnesota Wild. W Dallas pokonała miejscowych Stars po dogrywce 5:4 i także przegrywa już tylko 2-3. „Gwiazdy” od awansu dzieliło 189 sekund. Wtedy jednak gola na 4:4 zdobył Mikko Koivu. Fin był także autorem decydującego trafienia w dodatkowej części gry.
„Nie czuliśmy presji czasu. Graliśmy naprawdę dobrze, a w hokeju czasem wystarczy chwila by odwrócić losy meczu” – powiedział Koivu.
Natomiast w parze Florida Panthers – New York Islanders prowadzenie 3-2 objęli „Wyspiarze”, którzy na wyjeździe wygrali po dwóch dogrywkach 2:1. Decydującą bramkę zdobył Alan Quine. (PAP)
wkp/ af/