„Tylu ludzi się nie spodziewałam. Nigdy w życiu nie miałam takiego powitania. Mam nadzieję, że to nie pierwsze i nie ostatnie” – powiedziała wyraźnie poruszona Włodarczyk, która podziękowała wszystkim za wsparcie w czasie igrzysk
„Dziękuję że byliście ze mną w tym jak dotąd najważniejszym dniu w moim życiu. Kiedy wchodziłam na Stadion Olimpijski i zobaczyłam tylu kibiców z Polski pomyślałam sobie, że skoro oni przyjechali tu dla mnie, to ja muszę się im odwdzięczyć. Takiej publiczności jeszcze nigdy na zawodach nie miałam. To było coś wspaniałego” – powiedziała urodzona w Rawiczu zawodniczka, która szczególnie mocno podziękowała rodzicom, obecnym przy okazji wszystkich jej startów od 2009 roku.
Setki ludzi zgromadzonych w hali przylotów szybko otoczyło lekkoatletkę, która co chwilę padała komuś w ramiona, witała się z rodziną, brała na ręce dzieci i rozdawała autografy. Dużo łez, radości i okrzyków. Wszystko odbywało się przy akompaniamencie hazackiego zespołu regionalnego „Wisieloki”, który grał melodie charakterystyczne dla ziemi rawickiej.
Młodzi muzykanci sukces Włodarczyk przypisują m.in. cechą, charakteryzującą osoby z ich rejonu Wielkopolski. „My jesteśmy bardzo pracowici. Cechuje nas też ogromna wytrwałość w dążeniu do celu” – stwierdzili członkowie kapeli Michał i Robert.
Ich opinie potwierdził trener rekordzistki świata Krzysztof Kaliszewski. „Anita nie bierze wolnego. To ona mnie mobilizuje. Ja jestem bardziej ostrożny i mówię jej czasem, że jak się źle czuje, to możemy odwołać trening, ale ona zawsze mówi +e tam idziemy ćwiczyć+. Nie zdarzyło mi się też, aby kiedykolwiek zaoponowała zrobienie czegoś co przygotowałem jej na trening”.
Szkoleniowiec podkreślił, że ten sukces jest zasługą całego sztabu, w skład którego wchodzą m.in. fizjolog Ewa Zieman, ortopeda Robert Śmigielski i odpowiedzialny za trening funkcjonalny Dorian Łomża. „Ja jako trener psuję Anitę, a to oni muszą ją reperować. Taka jest prawda” – zaznaczył.
Zarówno Kaliszewski jak i Włodarczyk przyznali, że wyniki mogą być jeszcze lepsze od rekordowego 82,29 m.
„Rezerwy są i mam nadzieję, że będę mogła je wykrzesać w najbliższym starcie w Memoriale Kamili Skolimowskiej, 28 sierpnia na Stadionie Narodowym” – stwierdziła zawodniczka klubu warszawskiej Skry, który w grudniu obchodzić będzie 95-lecie.
„Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa” – dodał trener.
Włodarczyk nie narzekała na warunki w Rio, wskazując tylko na trudny do zniesienia upał w dniu zawodów. Złota medalistka przyznała, że sentyment do Brazylii pozostanie jej na długo, a zebranym dziennikarzom pochwaliła się pięknie pomalowanymi w barwy Polski i Brazylii paznokciami.
Złota medalistka nie miała okazji oglądać olimpijskiego występu Pawła Fajdka, który nie zakwalifikował się do finału konkursu rzutu młotem. W tym czasie była już w podroży do Polski.
„To nie są zwykłe zawody, ale igrzyska i trzeba sobie z tym wszystkim tam na miejscu poradzić” – podkreśliła. „Dziwię się tylko, że w ostatnim rzucie nie zaryzykował. Ale wiem jakie to trudne, sama byłam w podobnej sytuacji na mistrzostwach Europy w Zurychu, kiedy spaliłam dwie pierwsze próby. Nie wiem, nie wiem co się z nim wtedy działo” – powiedziała Włodarczyk, której trener też wstrzymywał się od komentarzy w tej sprawie. (PAP)
bag/ kali/