Lubimy smarfony. Te, połączone z internetem to już w ogóle. Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że scrollowanie przechodzi do naszego odruchu bezwarunkowego.
Dzieci, zanim zaczną mówić, wiedzą jakim gestem scrollować ekran. Najgorzej, jak trafią na taki, który nie jest dotykowy. Bach! Porządek świata zostaje zburzony. Ale ta sytuacja nie jest tematem ironicznego komiksu – choć myślę, że zebrałaby sporo kciuków – ale zdarzyła się naprawdę. I jestem przekonana, że podobnych jest wiele.
Spis treści
Sny pełne wycieczek między linkami
Kiedyś, będąc dzieckiem, dostawało się smoczka, który i tak przez wielu był uważany za gadżet ułatwiający bycie rodzicem. Teraz identyczną funkcję spełnia smartfon. Trudno mi uwierzyć, że jeszcze 5-6 lat temu smartfony mieli tylko wybrańcy. Podobnie jak ciężko mi uwierzyć, że wspominając własne dzieciństwo, przychodzą mi na myśl bajki na kasetach i do dziś znajomo brzmiący głos Piotra Fronczewskiego jako Pra Pra Słonia.
Ciekawe co śni się tym małym dzieciom? Co zaprząta ich myśli? Czy są to raczej bajki, które czytają im rodzice przed snem – bo mam nadzieję, że wciąż tacy są – czy może ich sny przepełniają emocjonujące wycieczki miedzy linkami i scrollami.
Tramwaj zwany scrollowaniem
Mam poczucie, że poziom decyzyjności w każdej mikrochwili naszego życia przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Rozmywa się coraz bardziej. Co rano i co wieczór krajobraz podczas mojej podróży tramwajem wygląda niezmiennie. Widzę, jak ludzie bezwarunkowo sięgają po telefony. Widzę, jak robię to i ja. To taki niepisany rytm, siadasz i nie patrzysz w około, by pomyśleć choćby o tym, czy wczorajszy dzień przeżyłam najlepiej, jak mogłam. Zgoda, nie twierdzę, że tego nie robimy, ale według mnie jest tego mniej i mniej.
Chciałabym powiedzieć, że ironizuję. Albo, że muszę dać upust moim spostrzeżeniom, bo gdzieś, kiedyś wysnułam takie oto genialne wnioski. Nic z tych rzeczy. Nie odważę się na wielkie deklaracje. Nie wrócę do telefonu-cegły i nie przeprowadzę się na podlaską wieś – przynajmniej nie teraz.
Jestem częścią tego systemu i muszę to przyjąć. Ale jedyne, co mogę zrobić, to złożyć obietnicę, że na dno mojego plecaka położę smartfon, a na nim książkę. I może zabrzmi to trochę terapeutycznie, ale wiem, że dzięki temu poczuję się lepiej i zauważę więcej.