Nie tak dawno opisywałem, jak na skutek przechwycenia sygnału z kluczyka, łupem złodziei padło BMW o wartości 300 tysięcy złotych. Teraz okazuje się, że aby ukraść samochód, wcale nie potrzeba żadnych wyszukanych sposobów i urządzeń. Wystarczy tylko nieuwaga kierowcy i… plastikowa butelka.
Metoda „na butelkę” to powrót do łask znanego już kilka lat sposobu kradzieży samochodów. Metoda ta jest dziecinnie prosta i właśnie w tej prostocie jest jej największa siła.
Spis treści
Okazja czyni złodzieja
Wszystko dzieje się w chwili, gdy kierowca opuszcza swój pojazd. Wówczas złodziej umieszcza w jego nadkolu zwykłą plastikową butelkę i oddala się na obserwację. Gdy właściciel wraca do auta i rozpoczyna jazdę, słyszy niepokojący dźwięk. Nic więc dziwnego, że wychodzi ze swojego pojazdu, aby sprawdzić, co się dzieje. Ku swojemu nieszczęściu, zazwyczaj pozostawia włączony silnik.
W tym momencie do akcji wkracza złodziej, który wsiada do pojazdu i jak gdyby nigdy nic odjeżdża lub też, wykorzystując nieuwagę kierowcy, kradnie z auta cenne przedmioty. W taki sposób łupem rabusiów padają między innymi torby, laptopy czy portfele, które nierozważni kierowcy nagminnie pozostawiają na fotelach lub w innych wyeksponowanych miejscach.
Pomogła studentka
Co ciekawe, o metodzie „na butelkę” można było usłyszeć już kilka lat temu. W 2017 roku w ręce policji trafił Mariusz W. ps.„Wacek”, który w ten sposób okradał kierowców na terenie parkingów pod supermarketami, a na swoje ofiary wybierał zazwyczaj bezbronne starsze osoby.Podczas jednej z kradzieży kobieta, która chciała go powstrzymać, doznała skomplikowanego złamania biodra, jednak w całej tej historii najbardziej interesujące wydaje się samo zatrzymanie „Wacka”.
Złodziej wpadł dzięki talentowi pewnej studentki Akademii Sztuk Pięknych. Kobieta, która na własne oczy widziała jedną z jego kradzieży, zapamiętała wygląd sprawcy, a następnie niezwykle szczegółowo narysowała jego portret policji, dzięki czemu samo zatrzymanie było już tylko formalnością.
Ostrożności nigdy za wiele
Nie łudziłbym się jednak, że każdy z nas może liczyć na swojego anioła stróża z ASP, dlatego warto w takich sytuacjach zachowywać wszelkie środki ostrożności. Przechodząc do konkretów: jak więc się bronić?
Tu nie ma wielkiej filozofii. Aby nie dać nabić się w butelkę, w takiej sytuacji najlepiej dobrze się rozejrzeć, wyłączyć silnik, a kluczyk zabrać ze sobą.
Miejmy też świadomość, w jakim miejscu w samochodzie przechowujemy wartościowe dla nas przedmioty.