Dawanie kieszonkowego od lat stanowi temat żywiołowych dyskusji wśród rodziców. I o ile samo przekazywanie pieniędzy na własne potrzeby dziecka nie budzi dziś już żadnych kontrowersji, o tyle ustalenie odpowiedniego wieku, kwoty czy formy wsparcia wymaga już głębszych przemyśleń.
Jeśli kliknęliście w ten tekst, aby znaleźć gotową receptę na to, w jakim wieku po raz pierwszy przekazać dziecku kieszonkowe, muszę Was rozczarować. Gotowa recepta nie istnieje. Każde dziecko jest przecież inne, ma inne potrzeby, różni je też tryb życia. Zamożność rodziny również nie jest tu bez znaczenia. Istnieją jednak pewne uniwersalne praktyki, które z powodzeniem można zastosować w swoim domu.
Spis treści
Ustalić jasne zasady i być nieugiętym
Do pewnego momentu rzecz jasna najlepszym sposobem wsparcia dziecka jest finansowanie jego bieżących potrzeb. Jeśli jednak ten etap jest już za Wami, warto już na samym początku ustalić ze swoją pociechą konkretne zasady, na jakich będzie otrzymywać kieszonkowe.
Jak wymienia Małgorzata Meszczyńska z portalu StrefaEdukacji.pl, chodzi o częstotliwość wypłacania kieszonkowego, jego wysokość czy brak ingerencji z naszej strony w zakupy dziecka (można proponować pewne rozwiązania, doradzać, ale nie powinniśmy narzucać swojej wizji). Nie bez znaczenia będzie też brak przekazywania dodatkowych środków i przygotowanie zasady ewentualnych pożyczek, których zwrot powinien być przez rodzica każdorazowo respektowany (kliknij tutaj i poznaj wszystkie porady).
Kilka lat temu często spotykaną praktyką było z jednej strony płacenie dziecku za oceny czy wywiązywanie się przez nie ze swoich obowiązków, z drugiej zaś zatrzymywanie kieszonkowego jako kary za nieodpowiednie zachowanie. Nie jest to najlepszy pomysł chociażby dlatego, że w żaden sposób nie uczy to dziecka odpowiedniego gospodarowania pieniędzmi.
Czego uczy dawanie kieszonkowego?
Wracając do tematu braku ingerencji w wydatki dziecka i trudności, jakie ma z tym wielu rodziców, warto zapoznać się z publikacją dr Aleksandry Piotrowskiej z Mamotoja.pl. Autorka opublikowała listę korzyści, jakie nasza pociecha może osiągnąć dzięki samodzielnie podejmowanym decyzjom finansowym na małych kwotach (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
Zmarnowanie pewnej, niedużej kwoty będzie niczym w stosunku do zdobycia umiejętności zarządzania budżetem, planowania większych wydatków, zrozumienia sensu długoterminowego oszczędzania, a na późniejszym etapie nawet zaznajomienia się z zasadami działania produktów finansowych.
Gotówka do ręki czy własne konto?
Wiele osób zastanawia się również nad tym czy lepiej przekazać dziecku gotówkę do ręki czy też założyć mu pierwsze konto w banku. Zarówno jedno, jaki drugie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy, dlatego w niektórych przypadkach dobrym sposobem może okazać się łączenie obydwu systemów. Z całą pewnością jednak odpowiednio wczesne (ale nie za wczesne!) konto w banku znacząco może ułatwić dziecku naprawdę świadome wejście świat finansów, co potwierdza Monika Madej z bloga Subiektywnieofinansach.pl.
Oprócz najbardziej oczywistych argumentów przemawiających za bankowością elektroniczną, jak chociażby brak możliwości zgubienia pieniędzy, Monika wymienia również możliwość stałego monitorowania swoich wydatków czy naukę zarabiania na odsetkach. Te na dziś w stosunku do inflacji są dość liche, ale chodzi nam przede wszystkim przecież o nauczenie dziecka samego mechanizmu działania oprocentowania i pewną zachętę do oszczędności.
Rzecz jasna w całej tej edukacji finansowej największą rolę muszą odegrać rodzice, którzy będą potrafili odpowiedzieć nawet na najbardziej nurtujące dziecko pytanie, ale i sprawią, że proces ten będzie dla niego wielką przygodą. Przygodą, która nie będzie wiązała się dla niego ani z przesadnym stresem ani z nieustannym, beztroskim wydawaniem pieniędzy.
I choć wiem, że obecnie nie powinno przywiązywać się do tego zbyt dużej wagi, miło usłyszeć z ust 3,5 latka, że oszczędzanie to nie kupowanie codziennie słodyczy tylko odkładanie na coś lepszego. Na samo kieszonkowe przyjdzie jeszcze czas 🙂