Kiedy ruszała polska wersja „Kitchen Nightmares”, wszyscy wątpili, czy uda się zastąpić charyzmatycznego Gordona Ramsay’a kimś spośród rodzimych gastrocelebrytów. I wtedy weszła ona: cała na biało. W kwiatki i z burzą żółtych loków.
Obecnie „Kuchenne Rewolucje” po raz kolejny zostały okrzyknięte najbardziej dochodowym programem w polskiej telewizji, a nowy, dwudziesty już sezon budzi nie mniejsze emocje niż poprzednie. Magda Gessler ma tyluż zagorzałych fanów, co krytyków. Jedno jest pewne: nikogo nie pozostawia obojętnym.
Ordynarna i niepiękna, z nazwiskiem po mężu, nieznana prawie nikomu przed emisją pierwszego odcinka. Co takiego ma w sobie Magda Gessler, że przyciąga przed telewizory rzesze widzów i skupia tysiące internautów na swoich kanałach social media?
Spis treści
„Dosyć gówna i rzeczy w kolorze gówna!”
Dlaczego wy trujecie ludzi oraz bon ton pierdą to powiedzonka, które prawdopodobnie na stałe przeszły do historii polskich programów rozrywkowych. A wcale nie zaliczają się do najcięższego arsenału bon motów celebrytki. Gessler nie przebiera w słowach, często bywa brutalna i zawsze mówi to, co myśli.
Ma przy tym naturalny talent do czegoś, co można by nazwać finezją przeklinania. Dlaczego pan kurczaka tak zaszył? Gdyby panu zaszyli dupę, to byłaby straszna rzecz. Z przeklinaniem jest jak z piciem, trzeba umieć. A przeklinać Magda Gessler umie jak nikt. Brzydkie słowa stanowią integralną część każdego języka i jeśli używa się ich w celu ekspresyjnym, a nie jako przecinek, efekty mogą być zaskakująco zabawne.
„Karkuma”
Zamiast kurkumy. Oraz milion innych pięknych wtop. Potrząsanie nieosłoniętymi włosami nad garnkiem z zupą, krojenie warzyw rękami uzbrojonymi w pomalowane pazury, plucie na wizji do wiaderka przyniesionego przez kelnera. Polecanie restauratorom, żeby dodali podkład muzyczny do swojej strony internetowej (podstawowy błąd marketingowy). Facebook i Instagram Magdy: kopalnia koszmarnych błędów językowych, dziwnych przemyśleń i wziętych z kosmosu emotikonów.
Ale ludzi to porusza. Jedni się oburzą, inni pośmieją, jeszcze inni po prostu kochają tę autentyczność. Wiadomo, program jest reżyserowany, za to sama Magda Gessler pozostaje sobą. Człowiekiem, który popełnia błędy i nie jest z plastiku. Udostępnia filmik, w którym podczas rautu dla znajomych jeździ na samobieżnej walizce, wciela się w samą siebie w reklamie popularnego serialu na Netflixie (montaż-złoto). Odpisuje na komentarze. W świecie idealnych celebrytów taka postać musi budzić emocje. Ma dystans do siebie, bez dwóch zdań. Besos!
Wraz z kolejnymi edycjami programu wizerunek Magdy Gessler ewoluuje, co jest odpowiedzią stacji na internetową krytykę. Dyskretnie pluje w chusteczkę, nie ma już ujęć z włosami nad garnkiem ani złotych porad, jak postawić stronę www. Co ciekawe, gdy nad Instagramem przejął kontrolę ktoś piszący poprawnie (agencja reklamowa, copywriter?), fani wyrazili niezadowolenie. Bo Magda to ma być Magda, nie kolejny manekin.
Stylówa
Nie oszukujmy się, tego stylu nie da się podrobić. Mnóstwo kolorów, biżuterii, drogie torebki i buty na tzw. słoninie. Z drugiej strony, krój jest zazwyczaj świetnie dopasowany do sylwetki, a barwy i ozdoby doskonale odwracają uwagę od niedoskonałości. Może się nie podobać, ale działa. Potwierdzam: na pewnym etapie życia mierzyłam się z dość sporą nadwagą i ta strategia ubioru sprawiała, że czułam się komfortowo.
Kto ubiera Magdę Gessler? Prawdopodobnie rzesza stylistów, ale oficjalnie swoje ubiory wymyśla sama (ukończyła uczelnię artystyczną) i współpracuje z projektantką. Nieważne: efekt jest świetny, bo kontrowersyjny. Jesteś albo na tak, albo na nie. Trudno przejść obojętnie obok papuzich stylizacji.
„Ja okrutna, a dobra”
Koniec końców, „Kuchenne Rewolucje” mają faktyczny wpływ na to, co możemy zjeść w restauracjach i barach. Program jest emitowany 11. rok z rzędu i w tym czasie zdołał wiele zmienić w świadomości potencjalnych klientów. Oczywiście do spółki z portalami, na których można bezpośrednio wystawić ocenę restauracji. Ale o ile nie każdy ogląda zdjęcia jedzenia na Insta i przegląda kulinarne blogi ‒ mowa tu zwłaszcza o starszych pokoleniach ‒ o tyle rewolucje są egalitarne i prawie każdy ma je w swoim telewizorze.
Jeszcze naście lat temu można było wybierać głównie między karczmą góralską, przydrożnym barem a restauracją o pretensjonalnej nazwie i liczyć na to, że może trafi się dobre jedzenie. Ach, poza tym rybka nad morzem: zamrożona i usmażona na dwutygodniowym oleju. Większość restauracji chwaliła się menu rodem z PRL-u i było okej, bo nie mieliśmy żadnej alternatywy. Żadnej fajnej kultury jedzenia, jak w Hiszpanii czy we Włoszech, gdzie popołudniowe wyjście na obiad z całą rodziną bywa normą. Sporo się zmieniło.
Przeczytaj też: Kuchnia bałkańska ‒ raj dla mięsożerców.
I wiecie co? Nie dziwię się, że Gesslerowa krzyczy i przeklina. Nie wierzę, że przepalone przez lata garnki z podejrzaną emalią i odkładany latami tłuszcz na meblach kuchennych również są dziełem reżysera. Chcemy to jeść? No nie chcemy.