Oscary rok w rok wzbudzają masę emocji, zarówno wśród branży jak i zwykłej widowni. Głównym powodem jest nieprzewidywalność Akademii Filmowej, kiedy stuprocentowe pewniaki muszą obejść się smakiem, a zupełnie niebrane pod uwagę szaraczki wychodzą z upragnioną przez wszystkich statuetką.

flickr.com
Historia zna masę takich przykładów chociażby Chłopcy z Ferajny przegrywający z Tańczącym z wilkami lub Szeregowiec Ryan, który niespodziewanie musiał uznać wyższość Zakochanego Szekspira. Nie inaczej było w tym roku, wygrana Spotlight w kategorii dla najlepszego filmu i jej słuszność jest kwestią gustu i niekoniecznie musiała być szokiem. Jednak największa niespodzianka, bez cienia wątpliwości miała miejsce w kategorii dla najlepszego aktora drugoplanowego, konkurencja była niesamowicie silna, a kategoria obsadzona tuzami kinematografii. Tom Hardy, Christian Bale, Mark Ruffalo i uważany za głównego pretendenta do Oscara Sylvester Stallone za swoją rolę podstarzałego Rocky’ego. Tymczasem Oscara zgarnął Mark Rylance za swoją cichą, ale błyskotliwą rolę sowieckiego szpiega w dramacie Stevena Spielberga Most Szpiegów.

tumblr.com
Rudolf Able, zdemaskowany sowiecki szpieg, który miał zostać sądzony i skazany w Stanach Zjednoczonych, ale dzięki staraniom prawnika Donovana, granego przez Toma Hanksa, doszło do wymiany jeńców pomiędzy dwoma wrogimi krajami – USA i Związkiem Radzieckim. Co zostało słusznie zauważone przez członków Akademii przyznających statuetki, Rylance doskonale spełnia swoje zadanie aktora drugoplanowego, dodatkowo gra u boku wybitnego aktora jakim jest Hanks i ani przez chwilę mu nie ustępuje. Jego rola jest cicha, ale zagrana niezwykle błyskotliwie, zwraca na siebie uwagę, zapada w pamięć jednak ani przez moment nie skupia na sobie całej uwagi i nie zabiera jej z głównego wątku fabularnego czy pierwszoplanowej postaci Donovana.

reddit.com
Każdy z aktorów nominowanych w kategorii dla najlepszego aktora drugoplanowego zasłużył na uznanie. Wspomniany już wcześniej Stallone, doskonały Hardy, który zaliczył świetny rok i mógłby zostać nominowany równie dobrze za Mad Maxa, Bale potwierdzający swój aktorski kunszt w Big Short czy Mark Ruffalo, który coraz lepiej radzi sobie w filmowym świecie. Każdy z wymienionych mógłby z czystym sumieniem odejść z Oscarem w ręce, jednak dobrze stało się, że Mark Rylance wygrał, absolutnie zasłużenie, wypełniając w pełni obowiązki aktora drugoplanowego.
(źródło: cinemablend.com, latimes.com)