„Battlefield 1” póki co zapowiada się jako opium dla fanów strzelanek – powrót do starej wojny, brak futuryzmu, czołgi, konie, okopy, artyleria, moździerze, czyli wszystko to, co najlepsze w wirtualnej rozgrywce osadzonej w jednej z dwóch Wojen Światowych. Na dodatek wygląda i brzmi w sposób, który aż krzyczy „miażdżmy konkurencję!”. Oto 5 powodów, przez które właśnie produkcja DICE będzie najlepsza.
Zobacz również: Nadchodzi „God of War” na PS4
Spis treści
Powód 1: Fani mają dość współczesnych albo futurystycznych konfliktów zbrojnych
Kombinezony, maskowanie, cybernetyka, drony, roboty, samonaprowadzające rakiety, artyleria międzyplanetarna… Tego ma się już po prostu dość, ile razy można skakać w zawrotnej akcji w nanokombinezonach bojowych i strzelać do innych udziwnionych broni, wypluwających z siebie laser albo plazmę? Wszyscy tęsknimy za starym, dobrym PePeszem albo Thompsonem i świstem staromodnych kul w powietrzu, kiedy siedzi się w okopie. A nie ma lepszego uczucia, niż przetrwać w biegu nawałnicę artyleryjską albo ostrzał z moździerza i wedrzeć się za linię wroga.
Powód 2: I Wojna Światowa była rzadko eksploatowana w grach, a wbrew pozorom nie była „nudna”
Wielka Wojna, jak jeszcze nazywano ten konflikt przed II Wojną Światową, mimo swojego okrucieństwa sprawił, że progres technologiczny wystrzelił do przodu jak z procy. Pojawiły się wtedy pierwsze bojowe samoloty, transportowce, czołgi, artyleria, moździerze, kawaleria nie była jeszcze wtedy określeniem na piechotę zmechanizowaną, lecz na jednostkę konną, zaś na polach bitwy równie dużo co bronią palną, walczyło się bronią białą.
Powód 3: Warstwa wizualna i udźwiękowienie gry rozszarpią konkurencję na strzępy
DICE od dawna słynie z niesamowitej grafiki w swoich grach. Wybuchy i dym bitewny nigdzie nie wyglądają tak soczyście, żadna inna gra też nie odzwierciedla tak pięknie poczucia bycia w „czołgu”, kiedy podczas strzału słyszymy ten huk, a kule rozbijają się metalicznie o poszycie pancernego pojazdu. A kiedy pocisk zrykoszetuje… Muzyka dla uszu.
Powód 4: Nawet w „Bad Company 2” gra dzisiaj miliony graczy – „Battlefield 1” ma już w tej chwili zapewnioną sprzedaż na wysokim poziomie w dniu premiery
Wszyscy pamiętamy małą rewolucję, którą zaprowadził na polach bitwy „Bad Company 2” – walka, która rozgrywała się zarówno w kompaniach pancernych, na piechocie i w powietrzu była mokrym snem wielu graczy. Pamiętne bitwy, które toczyliśmy w zniszczalnym terenie, przykucnięci za murkiem razem z naszą kompanią, kiedy dookoła latały pociski przeciwpancerne, a za plecami runął kolejny budynek pod naporem wrogich czołgów, są nie do odwzorowania nigdzie indziej.
Powód 5: DICE ma teraz znacznie więcej doświadczenia
Twórcy „Battlefieldów” wiedzą co robią – po średnio udanym „Star Wars: Battlefront” i raczej bezpłciowym „Battlefield 4” powinni już mieć na tyle doświadczenia, by wyeliminować błędy. Znają oczekiwania fanów i są świadomi, że gracze oczekują od nich znacznie więcej niż od przeciętnego developera. „Battlefieldy” muszą wprowadzać na rynek nową świeżość z każdym kolejnym tytułem i wygląda na to, że DICE dokładnie to zamierza zrobić – zmienić bieg rzeki w wieloosobowych strzelankach.
Nie pozostaje nam nic innego jak czekać, czekać i jeszcze raz czekać na premierę gry, która ma wielkie szanse, by stać się zarówno niewypałem roku – jeśli EA zacznie maczać swoje palce w produkcji – lub też grą, która nie dość, że zostanie grą roku to jeszcze wpisze się do historii jako najlepszy powrót do starych konfliktów zbrojnych. Premiera 21 października 2016!