Czy warto zaszczepić się przeciwko koronawirusowi? To pytanie w ostatnich tygodniach stawia sobie wielu Polaków. Słyszymy argumenty za, słyszymy argumenty przeciw, dociera do nas także sporo informacji, które nie zawsze mają wiele wspólnego z prawdą. Jak odnaleźć się w gąszczu fake newsów i podjąć właściwą dla siebie decyzję?
Wydawać by się mogło, że na temat szczepionki na koronawirusa powiedziano już wszystko, jednak sytuacja jest na tyle dynamiczna, że każdego tygodnia docierają do nas kolejne informacje o tych preparatach.
Spis treści
Sprawdzajcie źródła
W wyrobieniu sobie własnego zdania na temat zasadności przyjęcia szczepionki na pewno nie pomaga olbrzymia liczba fake newsów i to zarówno tych straszących szczepionką, jak i nachalnie za nią lobbujących. Te, które negują bezpieczeństwo tego remedium zebrał dla Was Michał Miśko z Geekweb.pl. (kliknij tutaj i przeczytaj wpis)
Autor wpisu jednoznacznie pozycjonuje się jako zadeklarowany zwolennik szczepień, czego najlepszym dowodem będzie poniższa wypowiedź:
Nie chce mi się już czytać tych jego wypocin. Mniej więcej coś takiego powtarzają sobie niektórzy moi znajomi widząc kolejny mój post dotyczący szczepień na Facebooku. Ale ja będę pisał, przynajmniej dopóty oni nie przestaną powtarzać głupot na temat szczepień.
Czy to nie za szybko?
Niezależnie od naszego własnego zdania na temat tej formy walki z COVID 19, od tygodnia szczepienia trwają w najlepsze, chociaż jeszcze wiosną tego roku najwięksi optymiści mówili, że antidotum powstanie najwcześniej za dwa lata.
Nic więc dziwnego, że przez taki obrót spraw naturalnie zastanawiamy się czy oferowane nam szczepionki są w pełni bezpieczne. Z tym tematem niedawno rozprawił się Dawid Myśliwiec, doktor chemii i autor popularnego vloga Uwaga! Naukowy Bełkot.
Dawid w swoim materiale jednoznacznie podkreślił, że sceptycyzm w nauce jest wskazany, jednak należy go odróżnić od sceptycyzmu zatwardziałego, który opiera się wszelkim danym i argumentom, pod czym podpisuje się obiema rękami. Tylko jak ufać lekarzom i politykom, skoro jeden rabin powiedział tak, a drugi powiedział nie?
Wolność ponad wszystko
Jakie jest moje zdanie na temat Narodowego Programu Szczepień? Zdecydowanie najbliżej mi środka. Ani nie zamierzam nikogo nachalnie przekonywać, że szczepić się trzeba, odwołując się przy tym do żałosnych wyciskaczy łez w stylu: „jak nie chcesz tego zrobić dla siebie, to zrób to dla swoich bliskich”, ani nie będę pisał, że są to eksperymenty współczesnych doktorów Mengele. Takie opinie naprawdę też się pojawiają!
Bardzo podobała mi się za to postawa grupy profesorów nauk medycznych, którzy w grudniu podpisali się pod listem do prezydenta i rządu, apelując, by szczepienia na COVID 19 miały charakter dobrowolny. Więcej na temat tego apelu przeczytacie we wpisie Zuzanny z NaukaToLubie.pl.
Grupa naukowców postuluje dobrowolność szczepień przeciwko koronawirusowi
I faktycznie szczepienia mają charakter dobrowolny, ale obawiam się, że tylko do momentu, gdy władza zorientuje się, że Polacy jednak szczepić się nie chcą. Już teraz słyszymy nieśmiałe przebąkiwania o segregowaniu obywateli na tych pierwszej i drugiej kategorii, specjalnych przywilejach dla posłusznych i ograniczeniach dla „buntowników”.
Każdy ma swoją cenę?
Z całą pewnością napisać mogę, że istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, iż nachalny lobbing proszczepienny, z którym możemy spotkać się w telewizji, interencie i prasie przyniesie efekt odwrotny od oczekiwanego.
No, bo na litość boską, ile razy możemy oglądać materiał z tą samą kobietą, która zechciała się zaszczepić? Zamiast traktować to, jak coś normalnego, faktycznie można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z medycznymi eksperymentami.
A ci, którzy boją się igieł to już na pewno się nie zaszczepią, skoro widzieli, że jedną panią kłuli już 15 razy i końca nie widać. Gdyby tylko Krystyna Janda i inni celebryci wiedzieli, że zaboli jeszcze 14 razy…
Na koniec mam tylko nadzieję, że nikt tam na górze nie wpadnie na pomysł przekupywania ludzi, bo – co zatrważające – to mogłoby się udać. Niedawno trafiłem na sondaż, z którego wynika, że Polacy chętnie poszliby się zaszczepić, o ile by im za to zapłacono…
Większość osób zadowoliłaby jednorazowa „premia” w wysokości 1000 złotych, a niektórych nawet 200-300 zł. I nad tym smutnym faktem pozostało mi tylko spuścić zasłonę milczenia.