Kryptowaluty i blockchain. Czym są i czy warto w nie inwestować? - Blaber

Kryptowaluty i blockchain. Czym są i czy warto w nie inwestować?

przez IQ money

12 dolarów – tyle warty był Bitcoin w 2011 roku, gdy dwunastoletni Erik Finman, zainwestował w niego 1000 dolarów otrzymane od babci. Dziś jest multimilionerem, który ma na swoim koncie współpracę z NASA . Kryptowaluty to kopalnia historii spektakularnych sukcesów finansowych i równie efektownych upadków. Wszyscy o nich mówią, lecz mało kto je rozumie. Jak więc działają cyfrowe waluty i czy warto wiązać z nimi swoją finansową przyszłość?

Niewidzialny pieniądz

 

Gdy rozmawiamy o kryptowalutach niemal momentalnie myślimy o Bitcoinie. I nic dziwnego: to Bitcoin był pierwszą prawdziwą, zdecentralizowaną kryptowalutą. Bitcoin oznacza jednocześnie wirtualny system księgowania transakcji (do którego dostęp uzyskuje się przez niepodrabialny, indywidualny klucz), jak również umowną jednostkę płatniczą, którą użytkownicy systemu nabywają i wymieniają. Choć jego debiut przypada na 2009 rok, to idea kryptowaluty jest znacznie starsza. Jej korzenie sięgają do początku lat 90. minionego wieku i grupy kryptografów-aktywistów cypherpunks.

 

Sprzeciwiali się oni rosnącej ingerencji  rządów i korporacji w przepływ prywatnych danych. Ich celem było stworzenie publicznie dostępnych metod szyfrowania informacji i ich wymiany, które uczyniłyby je „niewidzialnymi” dla rządów i przedsiębiorstw. Kryptowaluta to przeniesienie tej idei na grunt emisji i obiegu pieniądza. To znaczy, że Bitcoin miał być (i faktycznie stał się) jednostką płatniczą, która nie jest „produkowana” przez centralny bank, a jej wymiana odbywa się bezpośrednio między użytkownikami sieci. I co ciekawe: wartą obecnie od sztuki tyle, co ok. 23 tys. złotych.

 

Łańcuchy i górnicy

 

Skąd jednak się biorą kryptowaluty i jak działają? Podstawą do ich zrozumienia jest tzw. blockchain, czyli inaczej: łańcuch bloków. Każdy z użytkowników kryptowaulty jest jednym „węzłem” w rozległej i zdecentralizowanej sieci. W dużym uproszczeniu każdy „węzeł” składa się z dwóch części: identyfikatora, który pozwala wszystkim użytkownikom nas rozpoznać, oraz rejestru transakcji, zawierającego informacje o każdej wymianie waluty, jaka zaszła w sieci.  Oznacza to, że wszyscy wiedzą, ile „pieniędzy” mają poszczególni użytkownicy – skoro każdy posiada na bieżąco aktualizowany rejestr transakcji, nie ma tu mowy o kradzieży czy fałszerstwie.

 

 

Tzw. Koparka: potężny komputer służący do obsługi wymiany kryptowalut

 

Kryptowaluty są więc niejako drugorzędne wobec systemu ich wymiany. Blockchain to  pozbawiona nadzoru platforma, w której niemożliwe jest oszustwo, bo  każdy jej uczestnik patrzy wszystkim innym na ręce. Nowe „banknoty” pojawiają się zaś jako wynagrodzenie dla tzw. „górników” – członków społeczności, którzyna potrzeby sieci udostępniają potężne komputery, których siła obliczeniowa wykorzystywana jest do przeliczania transakcji i utrzymania obiegu informacji. Choć do krypotwalut na razie nie wszyscy są przekonani, to sam blockchain jest traktowany jako technologia przyszłości: już teraz korzysta z niej IBM, by tworzyć  oprogramowanie do wymiany poufnych informacji – a więc to dane są walutą.

 

Finansowy dziki zachód

 

Dla każdego inwestora podstawowym pytaniem, jakie nasuwa się wobec kryptowalut jest: czy ich wartość jest przewidywalna i na czym się opiera? To tu zaczynają się trudności. „Twórcy” i entuzjaści kryptowalut lubią mówić, że te nie różnią się niczym od współczesnych pieniędzy, które w istocie są walutą fiduncjarną. Czyli: ich wartość nie jest gwarantowana przez żadne materialne dobra – za banknot nie otrzymamy, jak miało to miejsce jeszcze do I Wojny Światowej, odpowiadającej nominałowi porcji złota.  Bitcoiny, Ethereum, Litecoiny – tak samo jak dolary, euro i franki – są wartościowe, bo umówiliśmy się, że takie są i będziemy ich używać jako środka płatniczego. Wierzyliśmy w wartość złota i srebra, bo były to niezwykle rzadkie i wytrzymałe metale, autorytet państw do dziś uprawomocnia wartość pieniądza drukowanego, zaś kryptowaulty mają być ugruntowane w prawach matematyki, które gwarantują absolutne bezpieczeństwo transakcji.

 

To, co dla wielu może wydać się zaletą – brak banku centralnego, banków pośredniczących w wymianie i przepisów wprost regulujących funkcjonowanie kryptowalut – dla innych jest największą wadą cyfrowych pieniędzy. Z perspektywy rynku finansowego kryptowaluty są bardzo „młodym” produktem, którego skokowy wzrost wartości wciąż budzi obawy, że mamy do czynienia z bańką (od października 2017 r.wartość Bitcoina skoczyła 4,3 tys. dolarów do niemal 14 tys., by znów spaść do poziomu 6,2 tys. na dziś). Skoki i spadki na poziomie 40% w skali miesiąca nie są na tym rynku niczym zaskakującym. Administratorzy platform umożliwiających zakup kryptowalut mówią wprost: nie inwestuj tu oszczędności, od których zależy Twoja przyszłość lub kluczowe życiowe plany. To zwyczajnie zbyt ryzykowna gra.

 

Druga strona cyfrowej monety

 

Można pokusić się o stwierdzenie, że kryptowaluty są niemal „rówieśniczkami” cyfrowego doradztwa stosującego sztuczną inteligencję. Oba rynki rozwinęły się po kryzysie finansowym 2007 r. i bazowały na idei wykorzystania zaawansowanych cyfrowo rozwiązań, na potrzeby zbudowania alternatyw dla „tradycyjnych” produktów finansowych. Już dziś istnieją firmy, które łączą obie koncepcje: pozwalają indywidualnym inwestorom lokować pieniądze w kryptowaluty z pomocą robo-doradcy. Tym, co z pewnością łączy robo-advisory i kryptowaluty – a raczej samą ideę blockchain – jest wiara w to, że cyfryzacja powinna przyczyniać się do maksymalnej transparencji w świecie finansów i wspierać demokratyczne, oddolne rozwiązania, dające więcej możliwości inwestycji indywidualnym konsumentom.

 

Rynek kryptowalut wciąż jest nieprzewidywalną inwestycją

 

Nie można jednak powiedzieć, że w obu wypadkach ta idea jest realizowana w równym stopniu. Kryptowaluty kuszą inwestorów historiami nieprawdopodobnych fortun, lecz zdążyły już zaliczyć wiele karkołomnych spadków, które niejednego początkującego inwestora doprowadziły do utraty oszczędności. W branży robo-advisory cyfryzacja zaś oznacza wykorzystanie inteligentnych algorytmów do minimalizacji ryzyka inwestycji – choć tego nie da się wykluczyć nigdy. Dlatego w IQ money zaawansowane technologie spotykają się z tradycyjnymi produktami finansowymi, czyli funduszami inwestycyjnymi. Lokując w nie pieniądze wiesz, jaka realna  inwestycja za nimi stoi, jaką kieruje się strategią i znasz jej szacowany poziom ryzyka