Oba zespoły spotykają się w finale po raz drugi z rzędu. Rok temu Golden State wygrał z Cleveland 4-2, zdobywając mistrzostwo po 40 latach przerwy.
„Jestem zdecydowanie zaskoczony wymiarami naszego zwycięstwa” – powiedział trener Warriors Steve Kerr.
Zawiedziony swoją postawą, ale i kolegów była największa gwiazda zespołu z Cleveland LeBron James. „Musimy grać znacznie lepiej, jeśli chcemy w tym finale coś znaczyć. Nikt nie zasługuje na słowa pochwały” – skomentował.
On sam zanotował aż osiem strat i zdobył zaledwie 17 punktów. To zwłaszcza w porównaniu z najlepszym zawodnikiem gospodarzy wygląda bardzo skromnie. Znakomity mecz rozegrał Draymond Green z Golden State. Rzucił 28 punktów, w tym pięciokrotnie za trzy.
„Musimy jednak uważać, bo przed nami nadal bardzo długa droga do obrony tytułu. Nie możemy po dwóch spotkaniach już świętować, na to – mam nadzieję – przyjdzie czas później. Musimy zachować koncentrację i najlepiej zakończyć to w dwóch najbliższych meczach” – dodał Kerr.
Decydująca okazała się trzecia kwarta, po której „Wojownicy” prowadzili już 82:62. Tym razem niewiele pomógł im Stephen Curry, który większość czasu spędził na ławce. MVP sezonu regularnego na parkiecie spędził 20 minut i zdobył 15 punktów.
Cavaliers mieli przede wszystkim problemy w ataku. W rzutach za dwa punkty zanotowali zaledwie 35 proc. skuteczność. Dodatkowo już w pierwszej połowie boisko musiał opuścić Kevin Love, który po zderzeniu z Harrisonem Barnesem doznał prawdopodobnie wstrząśnienia mózgu.
Trzeci mecz odbędzie się w nocy z środy na czwartek. Cavaliers w tegorocznym play off nie przegrali jeszcze spotkania przed własną publicznością. (PAP)
mar/ co/