W poniedziałek w Samodzielnym Publicznym Centralnym Szpitalu Klinicznym przy ul. Banacha stymulatory wszczepili dr hab. Marcin Grabowski i dr hab. Przemysław Mitkowski. Pacjenci to dwaj mężczyźni z licznymi powikłaniami po próbach wszczepienia klasycznych stymulatorów serca.
We wtorek odbyły się pierwsze takie zabiegi na Pomorzu Zachodnim – w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 2 PUM w Szczecinie. Zabiegi przeprowadził prof. Jarosław Kaźmierczak, krajowy konsultant w dziedzinie kardiologii.
Wszczepione urządzenie ma wielkość 24 mm, około 6 mm średnicy, waży 1 gram, jest o 90 proc. mniejsze i lżejsze od zazwyczaj stosowanych rozruszników.
Jak podkreślił dr Marcin Grabowski ze szpitala na Banacha, miniaturyzacja nie jest jedyną zaletą tych stymulatorów – są także mniej zawodne ze względu na brak długich, łatwo ulegających uszkodzeniu elektrod, a samo wszczepienie odbywa się poprzez żyłę w pachwinie, bez otwierania klatki piersiowej. To bardzo zmniejsza inwazyjność zabiegu – nie pozostaje nawet blizna. Urządzenie wprowadzane jest do prawej komory serca, jest zaczepiane i tam pozostaje.
„Te mikrostymulatory są jednocześnie elektrodą, baterią i programem komputerowym, który analizuje rytm serca i reguluję jego pracę” – powiedział dr Grabowski.
W przypadku pacjentów, których stan lub ryzyko powikłań nie pozwala na przeprowadzenie rozległej operacji, wszczepienie rozrusznika nowego typu, choć sześciokrotnie droższe niż w przypadku konwencjonalnych urządzeń, jest praktycznie jedyną możliwością leczenia.
Małe wymiary stymulatora sprawiają, że pacjent nie musi o nim pamiętać podczas kontroli na lotnisku. Nie ulega także uszkodzeniu w przypadku badania rezonansem magnetycznym.
Mimo miniaturowych rozmiarów stymulatora, jego bateria – jak wynika z danych producenta – może wystarczyć aż na 10 lat. Na świecie przez około 1,5 roku wszczepiono ponad 2 tys. takich urządzeń. W Polsce zabiegi rozpoczęły się w tym roku. (PAP)
pmw/ agt/