Dziwnym, ale ciekawym marzeniem wykazał się niedawno pewien Australijczyk. Podróżując samolotem zamiast walizki czy torby nadał… puszkę piwa. Tłumaczy dlaczego!
Pierwotnym zamysłem było wysłanie puszki piwa EMU Export z Perth, rodzimego miasta lokalnego browaru, do Melbourne, aby piwo naprawdę było „Export”. Plan ten nie do końca się powiódł, gdyż Australijczyk przybył na lotnisko zbyt późno i nie zdążył nadać piwa przed swoim odlotem. Nie przeszkodziło mu to jednak w dokonaniu tego w drodze powrotnej.
Trudności pojawiły się w maszynie segregującej bagaże, która nie chciała przyjąć puszki. Nadawca oryginalnego bagażu wpadł na pomysł jak obejść utrudnienie i wykorzystał w tym celu tackę. Piwo na podstawce zostało przyjęte.
Dean, jak przedstawia się w mediach, przyznaje, że zdawał sobie sprawę z możliwego niepowodzenia. „Liczyłem się z tym, że otrzymam powiadomienie o zagubionym bagażu” – mówi.
Śmiał się też, że „prawdopodobnie wybaczyłby też obsłudze lotniska, gdyby puszka dotarła pusta”.
Jak się okazało wątpliwości te były zupełnie zbędne, bo piwo EMU Export dotarło całe i zdrowe! Nienaruszone, a co najważniejsze, pełne! Puszka dumnie wyjechała na bagażowej karuzeli jako pierwsza. Brawa dla obsługi.
Jak na razie Dean traktuje puszkę jako egzemplarz kolekcjonerski, ale przyznał, że kiedyś ją pewnie w końcu opróżni…
Macie taki przedmiot, któremu chcielibyście zafundować lotniczą przejażdżkę? Podzielcie się!