Pogoda to jeden z nielicznych czynników, który jest w stanie przeszkodzić zapalonemu turyście w realizacji wiosennych i letnich planów. Właśnie rozpoczyna się sezon burzowy, dlatego przetestowałem dla Was aplikacje pogodowe, które pomagają, lub niekoniecznie, dobrze zaplanować mój czas. Dzisiaj podpowiadam, jak skutecznie przewidywać burze!
Minioną majówkę rozpocząłem od instalacji na swoim smartfonie z Androidem (w wersji 8.0.0) czterech darmowych radarów burzowych. Ich wybór był podyktowany opiniami pozostałych użytkowników. W skrócie – wybrałem podobno najlepsze z najlepszych.
Testowałem: Burzowo.info, Monitor Burz, Storm Radar oraz rządowe RSO. Każdą aplikację oceniałem w 5 kategoriach: intuicyjność, możliwości, powiadomienia, ogólne wrażenia i przede wszystkim rzetelność prognoz. Werdykt? Po kolei.
Spis treści
Burzowo.info – 4/5
Aplikacja ta nie zyskała początkowo mojej sympatii. To przez minimalistyczną otoczkę, która jest zupełnie nieadekwatna do oferowanych możliwości. Konflikt tych cech czynił potężny kombajn pogodowy bardzo skomplikowanym w obsłudze – niejednokrotnie zagubiłem się w jego menu, nie wiedząc, jak mogę powrócić do poprzedniego ekranu. Po dłuższym czasie spędzonym z Burzowo.info potrafiłem już czytać z aplikacji prognozowane opady, burze, prędkość wiatru, mgły, chmury a także lokalizować lotniska, miejsca paralotniowe, stężenie CO2, rozkład warstwy ozonowej i wiele, wiele więcej.
Swój główny cel, czyli informowanie o burzach, aplikacja spełniała wzorowo. Gdy tylko nadchodziła burza informowała mnie (na początku przerażającym) dźwiękiem pioruna i krótkim, choć zwięzłym powiadomieniem. Gdy już taki komunikat się pojawił, w niedalekim odstępie czasowym faktycznie rozpoczynała się burza. Co do rzetelności mapy wyładowań nie mam żadnych zastrzeżeń, przy dobrych chęciach pozwalała bez przeszkód sprawdzić ewentualne zagrożenie burzą w najbliższym czasie. Podsumowując, Burzowo.info otrzymało w moim teście 4/5 punktów. Apka zawiodła tylko w kwestii intuicyjności. Poleciłbym ją zaawansowanym użytkownikom, którzy nie boją się błądzić.
Monitor Burz – 4/5
Moja relacja z Monitorem nie była jednostajna. Na początku bardzo się polubiliśmy: należę do tych, którzy (chcąc nie chcąc) oceniają książkę po okładce. Monitor Burz oferował przejrzyste, jasne menu, które nie dawało co prawda dostępu do wskaźników stężenia dwutlenku węgla w powietrzu, ale przynajmniej gwarantowało wygodę. Aplikacja umożliwiała tylko najprostsze operacje, jak sprawdzenie mapy opadów, wiatru czy wyładowań atmosferycznych, ale to w zupełności wystarczało. To monitor BURZ i kropka.
Jego dane były zgodne z prawdą. Bardzo spodobały mi się powiadomienia wysyłane przez Monitor Burz: były zawsze szczegółowe i występowały w godnej pochwały częstotliwości. Polubiłem tą apkę. Niestety – wszystko zmieniło się, gdy autor wyłączył dostępne animacje i ograniczył funkcjonalność aplikacji. Wszystkie informacje, które wymieniłem wyżej, wciąż da się sprawdzić, ale nie w tak atrakcyjny sposób jak wcześniej. Zamiast oceny maksymalnej Monitor Burz ukończył test z wynikiem 4/5. Punkt ujęto za ograniczone w porównaniu do konkurencji możliwości i zmianę aplikacji na, moim zdaniem, gorsze.
Storm Radar – 3,5/5
Storm Radar na pewno można nazwać czytelnym. Czy intuicyjnym również? I tak i nie. Opcje pokazywania danych są ukryte w przewidywalnym i łatwo dostępnym miejscu. Domyślnie radar pokazuje na mapie opady, a nie burze – to trochę dziwi i działa na minus pod względem łatwości korzystania jako z aplikacji burzowej. Nie podobało mi się też konfigurowanie wyświetlanych informacji, bo łatwo było o „namieszanie” w ustawieniach. Warto jednak pamiętać, że modyfikacja sposobu prezentacji danych to już coś więcej niż standardowa funkcjonalność, więc mimo wszystko, zaliczam to na plus. To też zaleta w kategorii możliwości.
Storm Radar wydawał mi się najdokładniejszym z testowanych aplikacji pod względem prezentacji wyładowań czy opadów. To dzięki ostremu i wyraźnemu obrazowi z satelity, z której to najchętniej korzystałem we wszystkich programach. Żeby nie było tak kolorowo – znalazłem jedną, ogromną wadę. Tak jak Monitor Burz stawał się chwilami aż natrętny ze swoimi powiadomieniami, tak Storm Radar przesadnie milczał. Udało mi się włączyć pewne alerty, jednak działały tylko w lokalizacjach oznaczonych jako ulubione, zamiast tam, gdzie byłyby przydatne. Przez brak powiadomień zaglądałem do tego radaru najrzadziej, jednak gdy już coś sprawdzałem, zgadzało się z prawdą. Finalnie Storm Radar stracił punkt za powiadomienia (a raczej ich brak), oraz pół punktu za ogólne, średnie, wrażenia z użytkowania. Kończy test z wynikiem 3,5/5.
RSO – 2,25/5
Od czego by tu zacząć… Nigdy nie korzystałem z nudniejszej aplikacji. Ładna ikonka i przejrzyste menu zwiastowały coś więcej, niż było do dyspozycji. Aplikacja MSWiA to zamknięte pudełko, do którego co jakiś czas dorzuca się kapsułki. Aplikacja ostrzega przed zdarzeniami utrudniającymi ruch na drodze oraz wysyła alerty pogodowe. Niestety, robi to tylko dla zadeklarowanej lokalizacji i tylko na życzenie ministerstwa, a użytkownik nie ma tu nic do wyboru. Co więcej, czyni to niedokładnie, bo generalizuje sytuację do stanu całego województwa. Mieszkając w woj. lubuskim, ale przebywając na urlopie w woj. warmińsko-mazurskim, wciąż ostrzegano mnie, że grzmi na Ziemi Lubuskiej. Gdy już RSO ostrzegało, przeważnie pioruny się pojawiały. Czasami ostrzeżenia bywały wydawane trochę na wyrost. Analogicznie działo się z wypadkami samochodowymi. Istnieje opcja zaznaczenia dodatkowego, interesującego nas województwa, ale wiąże się to z dodatkowym obowiązkiem dla użytkownika. Oprócz tego dostępne były jeszcze poradniki (np. jak działać w czasie powodzi czy jak udzielić pierwszej pomocy), co miało sens, ale traktowałem to jako pewnego rodzaju „wypełniacz” do pozbawionej funkcji aplikacji.
Gdy miałem już wystawić końcową ocenę dla RSO, całkiem przypadkiem dowiedziałem się, że istnieją dwie wersje aplikacji. Starsza i nowsza, a MSWiA kompletnie nie zależy, żeby poinformować użytkowników starszej o dostępnej nowej wersji. Wstyd. Muszę oddać, że nowa aplikacja jest dużo lepsza, bo doposażono ją o geolokalizowanie (czyli właśnie alerty na podstawie lokalizacji), a na starcie wita nas przyjemny konfigurator, który oszczędza wspomnianych dodatkowych obowiązków. Oceniając nową aplikację wynik prezentuje się następująco: intuicyjność: 1, możliwości: 0, powiadomienia: 0,5, ogólne wrażenia: 0, rzetelność prognoz: 0,75. Niesmak po pierwszej wersji pozostał, więc obie aplikacje od razu po teście odinstalowałem.
Podsumowanie
Jeśli jeszcze nie wiecie, z którym radarem burzowym na Androida zawsze unikniecie nieprzyjemnego prysznica w akompaniamencie piorunów, to doradzę w wielkim skrócie. Dla zaawansowanych i wymagających użytkowników smartfonów najlepsze będzie Burzowo.info. Przyda się też tym, którzy potrzebują szczegółowych informacji o warunkach atmosferycznych. Pozostałym, zainteresowanym wyłącznie burzami, wiatrem i deszczem polecam Monitor Burz, który zawsze szczegółowo i na czas ostrzeże, a przy tym pokaże informacje czarno na białym. Pozostałych kandydatów tego testu nie rekomendowałbym na dłuższą metę.
To jak, którą aplikację zainstalujecie?