Co najmniej 10 osób poniosło w czwartek śmierć, kiedy w Kalkucie zawaliła się estakada budowana w centrum miasta wśród domów w ruchliwej dzielnicy handlowej. Pod gruzami może być uwięzionych około 150 ludzi – podała policja.
Władze obawiają się, że zabitych może być o wiele więcej. Ich rodzinom kondolencje złożył szef indyjskiego MSW Raj Nath Singh.
Strażacy i mieszkańcy usiłują gołymi rękoma wydobyć uwięzionych pod zawaloną budowlą z metalu i cementu, pod którą znalazło się też kilka taksówek i innych samochodów. Na miejsce katastrofy w Burrabazar, ruchliwym rejonie stolicy Bengalu Zachodniego, zmierzają ekipy ratownicze, również z psami.
Indyjska telewizja NDTV pokazuje na swoich stronach internetowych zdjęcia, na których widać, że estakadę budowano między domami, w ich bezpośrednim sąsiedztwie.
Estakada swamiego Wiwekanandy (hinduistycznego mistrza duchowego i jednej z postaci renesansu bengalskiego) należy do projektów hołubionych przez premier Bengalu Zachodniego Mamaty Banerjee, która na wiadomość o katastrofie wraca do miasta z wyjazdu w ramach kampanii wyborczej.
Członek rządu Babul Supriyo z prawicowo-nacjonalistycznej Indyjskiej Partii Ludowej BJP twierdzi, że estakadę budowano z naruszeniem wszelkich zasad i bez właściwego planu.
Jak pisze Reuters, bolączką budowlanych przedsięwzięć w Indiach od dawna są nieprecyzyjne i mało rygorystyczne standardy bezpieczeństwa. Inne źródła wskazują też na powszechne przyczyny katastrof budowlanych w Indiach: słabe egzekwowanie przepisów i stosowanie materiałów niespełniających standardowych wymogów.
Budowa estakady, trwająca od 2009 roku, miała zakończyć się trzy lata temu. Termin ukończenia prac przesuwano osiem razy. Najnowszy mówił o grudniu br.(PAP)