Thaci, wybrany na prezydenta przez parlament nieznaczną większością głosów, pod koniec lat 90. był przywódcą nieistniejącej już albańskiej partyzantki w Kosowie, walczącej o niepodległość tej ówczesnej prowincji Serbii.
Składając w czwartek przysięgę, obiecywał „chronić niezależność, suwerenność terytorialną i integralność Republiki Kosowo”. Zobowiązał się też do działania na rzecz „integracji Kosowa z Unią Europejską i NATO” i „kontynuowania procesu normalizacji stosunków z Serbią”. „Dla dialogu z Belgradem nie ma alternatywy. Nie możemy zmienić przeszłości, ale musimy działać, żeby się nie powtórzyła” – podkreślił.
W 2015 roku Kosowo i Serbia podpisały przy pośrednictwie Unii Europejskiej historyczne porozumienie o normalizacji stosunków, które umożliwiło Serbii podjęcie starań o członkostwo w UE.
Thaci, były wicepremier i minister spraw zagranicznych, został wybrany 26 lutego w trzeciej rundzie głosowania; w liczącym 120 deputowanych parlamencie otrzymał 71 głosów. Opozycja uważa, że jego wybór był nielegalny. W dniu głosowania w proteście przeciwko jego kandydaturze deputowani opozycji rozpylili w parlamencie gaz łzawiący. Przed parlamentem trwała demonstracja.
Również w czwartek odbywały się protesty. Największa partia opozycyjna Vetevendosje (Samostanowienie) potwierdziła, że demonstranci, którzy – rzucając kamieniami – wybili okna w siedzibie parlamentu, byli jej zwolennikami. W związku z protestami zatrzymano dwie osoby.
Opozycja protestuje od pół roku przeciwko porozumieniu z Serbią, organizując demonstracje i wielokrotnie rozpylając gaz na posiedzeniach parlamentu. Jej zdaniem umowa z Belgradem przewidująca pewną autonomię mniejszości serbskiej na północy Kosowa narusza suwerenność państwa. W grudniu Trybunał Konstytucyjny Kosowa uznał niektóre postanowienia umowy z Serbią za sprzeczne z ustawą zasadniczą.
Zamieszkane głównie przez ludność albańską niespełna dwumilionowe Kosowo proklamowało niepodległość w 2008 roku przy poparciu Zachodu i po atakach lotnictwa NATO, które miały na celu położenie kresu prześladowaniom Albańczyków przez siły serbskie. Władze w Belgradzie nie uznały niepodległości Kosowa i nadal uważają je za swoją prowincję. Niepodległość Kosowa uznało natomiast ponad 100 krajów, w tym USA i większość państw UE.(PAP)
ulb/kar/