Przetestowaliśmy konserwy rzemieślnicze EdRed. Czy pojadą z nami na wyprawę?

Przetestowaliśmy konserwy rzemieślnicze EdRed. Czy pojadą z nami na wyprawę?

przez Kasia i Wojtek / RoadTripBus

Od początku projektu RoadTripBus i naszej pierwszej busowej wyprawy, minęło już siedem lat. W 2015 roku, w myśl zasady, że lepiej spróbować i żałować jeśli się nie uda, niż w przyszłości żałować, że nigdy się nie spróbowało, podjęliśmy się wyzwania, które nawet nam wydawało się nieco abstrakcyjne. 

Ze skromnym studenckim budżetem, z namiotami i ludźmi poznanymi przez Internet, przy użyciu ponad 20-letniego busa, wyjechaliśmy w miesięczną podróż ku realizacji marzeń, aby przejechać dziesięć krajów i dotrzeć do symbolicznego celu naszej podróży – najbardziej wysuniętego na południowy zachód krańca kontynentalnej Europy, Przylądku Świętego Wincentego.

Podczas tamtej oraz kilku kolejnych wypraw, mając bardzo niewielki budżet, który udało nam się zgromadzić łącząc dorywcze prace i studia, aby podróżować, musieliśmy iść na wiele kompromisów. Odpowiednie przygotowanie, wybór bezpłatnych atrakcji, spanie w namiotach „na dziko” oraz jedzenie, które zabieraliśmy ze sobą z Polski – kasze, pasztety, konserwy turystyczne i chińskie zupki – pozwalały podróżować nam długo oraz do miejsc, które wydawały się niedostępne. W tamtych czasach nie przywiązywaliśmy zbyt dużej wagi do jakości produktów, podczas podróży prawie nigdy nie jedliśmy też na mieście.

Do niedawna konserwy kojarzyły mi się z bardzo budżetowymi początkami naszych podróży i najtańszymi konserwami z marketu, które nam podczas nich towarzyszyły. Tamte podróże były wspaniałe, ale na pewno nie za sprawą jedzenia. Nie będę ukrywał, że gdy otrzymałem maila z propozycją przetestowania konserw EdRed początkowo byłem nieco sceptycznie do tego pomysłu nastawiony. 

Po wejściu na stronę EdRed (czyli TUTAJ) pierwsze w oczy rzuciło mi się hasło „Jesteśmy Ed Red – restauracją, produkującą konserwy” oraz zapewnienie nie tylko wykorzystania najlepszej jakości naturalnych składników, ale również smaku na poziomie restauracyjnym. Pomyślałem sobie, że ci kolesie muszą być albo szaleni albo bardzo pewni swojego produktu.

Po wejściu do sklepu i przejrzeniu asortymentu wiedziałem, że jeśli rzeczywiście będzie tak, jak zapewnia producent, to będę musiał zmienić swój sposób myślenia o konserwach, przynajmniej tych konserwach rzemieślniczych. Wybór kilkunastu smaków, których nazwy rzeczywiście brzmią jak dania restauracyjne okazał się prostszy niż myślałem. Jestem ogromnym fanem żeberek BBQ, lubię je robić, a restauracje często sprawdzam właśnie na podstawie tego czy potrafią zrobić dobre żeberka. Do testów poprosiłem o wysyłkę zestawu Konserwatysta (znajdziesz go TUTAJ), którego elementem były właśnie rzeczone żeberka.

żeerka edred

Następnego dnia zapukał do mnie kurier z paczką siedmiu konserw zapakowanych w kolorowe papierowe opakowania. Nie będę tutaj rozwodził się nad naturalnymi składami, dwuletnim terminem przydatności, 10 minutami potrzebnymi do ich przygotowania czy innymi rzeczami, które każdy może przeczytać sobie na stronie producenta. Napiszę tylko, że test smaku sprawił, że moje podejście do konserw zmieniło się o 180 stopni. Zjedzone przez nas z chlebem żeberka nie tylko dobrze smakowały, ale też (co nie było dla mnie takie oczywiste w kontekście konserwy) bardzo dobrze wyglądały. Niemal od razu zdecydowaliśmy, że trzeba przygotować również stek rzeźnika w sosie pieprzowym.

Resztę konserw planowaliśmy pozostawić sobie na zbliżający się wyjazd. Na planach w zasadzie się skończyło, bo na kolację wjechały dwie kolejne puszki – chili con carne do którego dorzuciliśmy ryż oraz Boeuf Strogonov w postaci zupy. Była to doskonała decyzja, która utwierdziła nas w tym, że musimy zmienić swój sposób postrzegania konserw! Wszystkie sprawdzone przez nas konserwy bardzo nam podeszły, mięso było wyjątkowo delikatne, a rozmiar puszek sprawił, że po dorzuceniu węglowodanowych dodatków, jedna puszka okazała się być wystarczająca porcja dla jednej bardzo głodnej osoby.

Konserwy będziemy teraz brać pod uwagę nie tylko w kontekście wyjazdów, ale też żelaznych racji, które zawsze będą na nas czekały w domu. Jestem pewien, że taki zapas nie raz uratuje nam skórę w niedzielę bez handlu albo po powrocie z dłuższego wyjazdu, gdy lodówka będzie jeszcze świecić pustkami i nie będziemy mieli siły, aby wybrać się na większe zakupy do sklepu.

Podsumowując, jeśli chodzi o konserwy rzemieślnicze EdRed – jestem na TAK. Zresztą sami zajrzyjcie do ich sklepu. Jestem pewien, że znajdziecie tam coś dla siebie! Zwłaszcza, jeśli planujecie wyprawę, podczas której nie chcecie rezygnować z dobrego smaku potraw.

>>> Chcę poznać smaki EdRed i zamówić swój zestaw konserw! <<<