Formuła 1 – chociaż jej zasady nie stawiają żadnych wymagań co do płci zawodników, od lat pozostaje sportem raczej typowo męskim. Organizatorzy, a w tym wypadku osoby powiązane ze standardowym konkursem F1, chcą odosobnić rywalizację dla kobiet żeby zachęcić je do udziału w wyścigach.
Nowy konkurs nosił by nazwę Serii W, a jego inaugurację planuje się na 2019 rok. W planach organizatorów jest 6 30-minutowych wyścigów w Europie, co ma się później rozszerzyć na Azję, Amerykę i Australię.
W przeliczeniu oznaczałoby to sumarycznie mniej rywalizacji, więc teoretycznie panie mogłyby poczuć się urażone. Nagrody również przewidziano mniejsze niż w F1: budżet Serii W wynosi 1,5 miliona dolarów, z czego tylko (choć wciąż „aż”) pół miliona trafi w ręce zwyciężczyni.
Są i dobre strony Serii W – uczestniczki nie muszną wnosić opłat, żeby wziąć w niej udział. Powinno to oznaczać tyle, że nie będzie też wymagana licencja, ale nasuwa mi się tu kilka wątpliwości, jakoby był to dobry pomysł. Superlicencja jest pewnym dowodem na opanowanie jazdy wyścigowej i umiejętności rywalizacji na torze. Skoro Seria W ma zastąpić kobietom Formułę 1, poziom dla uczestników trzeba postawić wysoko. Na szczęście 18-20 zawodniczek ma być wybranych w testach, a jeśli zweryfikują one umiejętności zawodniczek wystarczająco, nie widzę już problemów!
Nie tak obcy świat
Czy seria W to dobry pomysł? I tak i nie. W historii widzieliśmy już panie startujące w zwykłych wyścigach F1, obok mężczyzn. Pierwszą kobietą rywalizującą w bolidzie Formuły 1 była Maria Teresa de Filippis. Spośród 5 wyścigów do których była zgłoszona ukończyła 3. Wliczamy w to niezłe, 10. Miejsce w Grand Prix Belgii w 1958 roku. Była jeszcze Leila Lombardi, która jako pierwsza kobieta zdobyła punkty w Grand Prix Hiszpanii w 1975. W późniejszym, brytyjskim, Grand Prix wystartowały już dwie zawodniczki. Świat rajdów nie jest więc kobietom obcy, a co za tym idzie, sporo z nich może ucieszyć wiadomość o planowanych rywalizacjach. Sport w telewizji jest dosyć mocno zdominowany przez pojedynki panów – może Seria W to szansa na zawładnięcie ekranami dla kobiet?
Może i tak, ale niektóre z nich mogą zapytać, dlaczego odgradza się je od mężczyzn. Jasno widać, że intencje organizatorów są dobre i stworzenie kobiecego konkursu nie ma na celu rozróżniać umiejętności przedstawicieli danych płci, a tylko zbliżyć kobiety do sportu jakim są wyścigi. To może być całkiem dobry moment na taki ruch, ponieważ coraz częściej o kobiety pracują jako kierowcy testowi bolidów i coraz bardziej zbliżają się do branży moto. David Coulthard, brytyjski kierowca F1 i organizator Serii W, podkreśla, że aby odnieść sukces jako kierowca wyścigowy nie trzeba być mężczyzną.
Kobietom to motto pewnie bardzo by się spodobało, gdyby… nie gryzło się z rozdzielaniem konkursów na męskie i damskie. Kobiety, które startowały w F1 czy mniejszej F3 robiły to w kilku przypadkach aby dowieść mężczyznom swojej siły. Jak pokażą ją, gdy na torze będą tylko Panie? Nie wiem, nic nie wiem.
Czy wobec tego seria W to dobry pomysł? Skoro kobiety nie kwapią się niewyobrażalnie mocno do wyścigów w F1, znajdą się chętni na Serię W?