Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się w poniedziałek proces ws. afery Amber Gold, w którym oskarżeni są b. prezes spółki Marcin P. i jego żona Katarzyna P. Sąd zakazał jakiegokolwiek upubliczniania wyjaśnień oskarżonego.
Sędzia Lidia Jedynak powiedziała, że zakaz ten ma służyć temu, aby świadkowie, którzy będą zeznawać przed sądem nie znali szczegółów wyjaśnień Marcina P. B. prezesowi Amber Gold Marcinowi P. i jego żonie Katarzynie P. prokuratura zarzuca m.in. oszustwo znacznej wartości i pranie brudnych pieniędzy.
Marcin P. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień – w tej sytuacji sąd odczytywał protokoły przesłuchań w prokuraturze. Oskarżony nie zgodził się odpowiadać na żadne pytania, w tym także swojego obrońcy.
Marcin P. i jego obrońca wnieśli wniosek o wyłączenie jawności rozprawy w części dotyczącej jego wyjaśnień. Powołali się w tym miejscu z uwagi na „prywatny interes” oraz „na interes państwa”. W tym ostatnim przypadku miało chodzić o informacje dotyczące działalności różnych instytucji państwowych i publicznych wobec Amber Gold. Sąd jednak odrzucił ten wniosek.
Z uwagi na „groźbę samouszkodzenia” sąd nie zgodził się na rozkucie z kajdanek Marcina P., pozwolił natomiast policjantom uwolnić z kajdanek Katarzynę P.
Oboje zostali doprowadzeni na salę rozpraw z aresztu – Marcin P. z aresztu w Gdańsku, a Katarzyna została dowieziona z Grudziądza, gdzie działa oddział położniczo-ginekologiczny oraz są warunki do opieki nad dziećmi. Według doniesień mediów, oskarżona podczas wcześniejszego pobytu w areszcie zaszła w ciążę, a ojcem jej dziecka jest więzienny strażnik.
Marcin P. przebywa w areszcie od sierpnia 2012 r., Katarzyna P. została aresztowana w połowie kwietnia 2013 r.
Oboje oskarżeni są w wieku 32 lat. Są z wykształcenia technikami ekonomistami. Marcin P. na pytanie sądu, ile zarabiał przed zatrzymaniem, przyznał, że jego wynagrodzenie miesięczne wynosiło ok. 200 tys. zł. Katarzyna P. nie pamiętała swoich zarobków. Przyznała, że ma 7-miesięczne dziecko. Podczas poniedziałkowej rozprawy sąd ogłosił jedną półgodzinną przerwę, aby pozwolić oskarżonej ściągnąć mleko z piersi.
Proces miał się rozpocząć o godz. 9, jednak z powodu – jak się okazało – fałszywego alarmu bombowego (osoba dzwoniąca przez telefon powiedziała, że chodzi o proces Amber Gold – PAP) budynek sądu został ewakuowany. Sąd wznowił pracę po ponad dwóch godzinach.
W procesie występuje 10 oskarżycieli posiłkowych: Komisja Nadzoru Finansowego oraz dziewięć osób fizycznych. Ci ostatni nie stawili się w sądzie, niektórzy byli reprezentowani przez prawników.
Kolejną rozprawę zaplanowano w czwartek, będzie na niej kontynuowane odczytywanie wyjaśnień Marcina P. ze śledztwa. W procesie ws. afery Amber Gold rozprawy będą się odbywać średnio 2-3 razy w tygodniu.
Akt oskarżenia w tej sprawie sporządzony przez Prokuraturę Okręgową w Łodzi liczy prawie 9 tys. stron. W śledztwie, prowadzonym wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przesłuchano prawie 20 tys. świadków.
Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Zdaniem śledczych, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy – zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.
Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie – według śledczych – przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.
Jak ustalono, ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z prawie 19 tys. jej klientów – w sumie było to niemal 291 mln zł.
Katarzyna i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele – m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już krajowy przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold – PAP) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.
Śledczy uznali, że Katarzyna i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia. Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień, bądź składali je sprzeczne z prokuratorskimi ustaleniami.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji – od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku – które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. (PAP)