Nie macie wrażenia, że w ostatnich dniach za dużo wokół nas koloru czerwonego? Gdzie nie spojrzeć, jawią się tam jaskrawe serduszka, które z symbolu miłości zamieniły się w symbol walentynkowego kiczu.
Niektórzy wiążą Święto Zakochanych ze zbieżnym terminowo zwyczajem pochodzącym ze starożytnego Rzymu. Polegał on na szukaniu wybranki czy wybranka serca. A na czym polegają dzisiejsze Walentynki?
Spis treści
#1 Róża to za mało
Zaledwie 13% Polaków zamierza kupić swojej drugiej połówce prezent tańszy niż 50 zł. Od 51 do 100 złotych wyda 36% zakochanych – mniej więcej tyle samo jest w stanie zapłacić za podarunek od 100 do 200 zł.
Walentynki zadeklarowało obchodzić jakieś 40% Polaków. Jeśli przemnożymy pieniądze przez odpowiednią liczbę celebrujących to święto, otrzymamy ogromne kwoty! Zniknął zwyczaj obdarowywania miłością, a pojawiła się tradycja kupowania miłości. Z Walentynkami stało się to samo, co spotkało Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Niektórzy mówią, że to sklepy nakręciły ten negatywny trend żeby przełamać stagnację handlową pomiędzy wspomnianymi już świętami. Nie tylko zatracił się wspaniały zwyczaj, ale po raz kolejny pozwoliliśmy na sobie solidnie zarobić.
#2 Nie ma szans na spontaniczność
Miłość kojarzy mi się w pewnym stopniu ze spontanicznością. Wiecie – decyzje podejmowane pod wpływem emocji, zależne od momentu. W Walentynki niemal niemożliwe jest zaskoczenie ukochanej/ukochanego i siebie samego.
Nie można spotkać się w restauracji, na którą właśnie tego dnia będzie miało się ochotę. Nie można prosto ze spaceru wmaszerować do kina, żeby obejrzeć nowy film. Wszystko jest już dawno zarezerwowane, wszędzie jest tłoczno. Można zapomnieć o intymności, o kameralnym nastroju i magicznej atmosferze. Lokale są okupowane, jak gdyby wydawano wszystko za darmo.
#3 Dzień ważniejszy niż wszystkie
Obraz Walentynek wykreowano w mediach jako święto, które decyduje o wszystkim. Slogany, które biją ze wszystkich stron insynuują, że nic poza 14. dniem lutego się nie liczy. „Nie zawiedź swojej ukochanej. Już dziś kup jej niezapomniany prezent!”, albo „Pokaż, jak bardzo go kochasz” – znam je na pamięć.
Powtarzane w kółko tak bardzo wbijają się ludziom do głów, że zaczynamy w nie wierzyć. Czy jeśli nie uda się nic kupić akurat 14. lutego, to cała miłość nie ma sensu? Czy jeden dzień może spowodować, że ktoś się zawiedzie na ukochanym?
#4 Wszechobecne serduszka
Cała pierwsza połowa lutego upływa pod znakiem serca. Już na początku miesiąca w sieci pojawiają się konkursy, w których trzeba wysłać zdjęcie z drugą połówką. Na maila przychodzą informacje o walentynkowych wyprzedażach, kalendarz w telefonie wysyła powiadomienia o nadchodzącym święcie, a w każdym sklepie znajdziemy czerwone serduszka. Nie wspomnę o stacjach TV, które wyświetlą te same, pokazywane od lat komedie romantyczne. Oby wybrali chociaż jakieś śmieszne.
Podarować komuś swoje serce, w przenośni oczywiście, znaczyło więcej niż 1000 słów. A teraz? Idę deptakiem i otrzymuję ulotkę w kształcie serducha. Stradivarius pokazał ostatnio walentynkową kolekcję T-shirtów. Nie skupionych wokół sentencji, wymownych grafik, albo nawet nieszczęsnych serduszek. Walentynki postanowił zaznaczyć we współpracy z… Tinderem. Wysoko wycenili Święto Zakochanych, prawda? To śmieszne, że wraz z początkiem drugiego miesiąca w roku wszystkim przypomina się motyw „miłości”.
#5 Co będziesz robił w Walentynki?
Co to w ogóle za pytanie? A słyszał je chyba każdy z nas. Często rozpoczyna się po nim licytacja na lepsze plany, a kto przegra, tego zaatakuje katastrofalne w skutkach uczucie. Zazdrość. Całe społeczeństwo wywiera na sobie nawzajem presję. Znika wtedy czas na miłość, a pojawia się pragnienie bycia naj. NAJoryginalniejszym, NAJhojniejszym, NAJukochańszym. Walentynki stały się wielkim show, granym pod publiczkę.
Miłość, a właściwie jej jednodniowa celebracja, staje się tematem rozmów na długo przed i po Walentynkach. Czemu tylko wtedy? Czyżby nie sprzedawali w sklepach serduszek w inne dni?