Popularny „Machałek” miał jedną strategię – już w pierwszej próbie zamierzał uzyskać rezultat, który wysunie go na pozycję lidera. Plan się udał. Mistrz świata wziął dysk, wszedł do koła, spojrzał w dal, odwrócił się do trybun, zamach i… okrzyk. Najpierw taki, który miał posłać „metalowy talerz” jak najdalej, później już tylko radości. Razem z nim cieszyli się na trybunach m.in. jego przyjaciele – dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski i rekordzistka globu w rzucie młotem Anita Włodarczyk.
Małachowski objął prowadzenie w stawce 12 zawodników pierwszym rzutem na 67,32 m. Potem miał 67,06 i 67,55, czwarty spalił, a w piątym uzyskał 65,51. Za nim plasował się Harting rezultatem 66,34. Do „ósemki” nie wszedł Belg bułgarskiego pochodzenia Philip Milanov, ubiegłoroczny wicemistrz świata, który w Pekinie przegrał tylko z Polakiem.
Mieszkający w Warszawie zawodnik Śląska Wrocław wiedział, że odległość 67,32 może dać mu już medal, ale spokojny nie był. Założył koszulkę i chodził jak lew w klatce, jak to sam określił. Słońce mocno prażyło, mimo wczesnej pory, ale Polak nie chował się w cieniu. Odsunął się od wszystkich rywali. Z dystansu kilku metrów obserwował, co robią.
A oni… Niewiele już mogli, choć młodszy z niemieckich braci Christoph Harting w drugim podejściu mocno się zbliżył do Polaka. Uzyskał rezultat 66,34 i już tylko niecały metr dzielił dwóch dobrze zbudowanych panów.
Podopieczny Witolda Suskiego wszedł po raz trzeci do koła. Zakręcił się i… dysk wylądował na 67,55, ale wychodząc kręcił głową. To był znak, że technicznie nie wszystko wyszło tak jak chciał. Za to Majewski się cieszył. Jego wyciągnięta do góry ręka z pięścią świadczyła o jednym – Małachowski był bliski spełnienia swojego największego marzenia. Urodzony w Żurominie zawodnik w dorobku miał prawie wszystko – złoto MŚ (2005) i dwukrotnie ME (2010, 2016). Osiem lat temu w igrzyskach w Pekinie stanął na drugim stopniu podium. Do hat-tricka brakowało tylko olimpijskiego złota.
„Co mam powiedzieć? Od dwóch lat wygrywam prawie wszystko. Mam teraz nagle wypalić, że przyjechałem do Rio po srebro czy brąz? Nie. Interesuje mnie wyłącznie złoto. To moje największe marzenie” – mówił po przylocie do Brazylii.
Czwarta próba była nieudana. Małachowski specjalnie wyszedł z koła, bo dysk nie poleciał daleko. Wziął ręcznik i znowu oddalił się od przeciwników. Chodził, chodził, chodził… Próbował się dogrzewać. Wiedział, że konkurs skończy się dopiero po szóstej kolejce i zbyt wcześnie cieszyć się nie można. Tak było chociażby w MŚ 2009 w Berlinie, kiedy właśnie w ostatnim podejściu złoto „zabrał” mu Robert Harting.
Niemca w finale tym razem nie było. Odpadł w eliminacjach, ale był jego młodszy brat Christoph i to znowu tuż za plecami 33-letniego starszego kaprala „Machałka”. Piąta kolejka nie przyniosła żadnych zmian. Zostało kilka minut…
Chwila niepewności była, kiedy Martin Kupper posłał dysk bardzo daleko. Małachowski patrzył z wyczekiwaniem na tablicę wyników. Pokazała 66,58. Polak mógł odetchnąć z ulgą, ale mało znany Estończyk wysunął się na drugą pozycję.
Kamery pokazywały mistrza świata kilka razy. On z ręcznikiem na głowie próbował zachować koncentrację. Już tak niewiele dzieliło go od największego sukcesu w karierze, ale nerwowo było do końca.
Jeszcze Niemiec polskiego pochodzenia Daniel Jasiński uzyskał 67,05. Został już tylko oraz aż Harting. Wszystko działo się bardzo szybko. Dysk poleciał i wylądował na… 68,37. Historia lubi się powtarzać. Te same nazwiska, podobny scenariusz. Siedem lat temu. Na Stadionie Olimpijskim w Berlinie Harting, ale Robert, pozbawił Małachowskiego złota mistrzostw świata. Tym razem ból będzie większy…
Polak w ostatniej próbie nie potrafił już odpowiedzieć. Wychodząc z koła klaskał. Nie sobie, a rywalowi. Znowu. A Harting? Ręce uniósł do nieba. Ukłonił się publiczności i wpadł w ramiona… Małachowskiego. Dyskobole się uściskali, ale tylko jeden się cieszył…
„Taki jest sport i to jest jego piękno. Pozostał lekki niedosyt, a mój cel się nie zmienił – będę dążył do zdobycia olimpijskiego złota, więc rywale będą musieli się ze mną męczyć przez kolejne cztery lata” – powiedział na antenie TVP Małachowski, który po raz drugi w igrzyskach musiał zadowolić się srebrem.
„Serdeczne podziękowania i gratulacje dla Piotra Małachowskiego za walkę i srebrny medal IO #Rio2016 dla Polski! Brawo! Dziękujemy!” – napisał na Twitterze prezydent RP Andrzej Duda.
To czwarty polski medal zdobyty w Brazylii. Wcześniej złoto wywalczyły wioślarki Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj w dwójce podwójnej, a brąz ich koleżanki Monika Ciaciuch, Agnieszka Kobus, Maria Springwald i Joanna Leszczyńska w czwórce podwójnej oraz w wyścigu ze startu wspólnego kolarz Rafał Majka.
Z Rio de Janeiro – Marta Pietrewicz (PAP)
mar/ kali/ bia/