Film, na którym wspina się po warszawskim hotelu Marriott bez żadnej asekuracji, obiegł internet lotem błyskawicy. Od samego patrzenia pocą się ręce, chociaż wiem, że przecież wszystko się udało i to nie ja tam wchodzę. Poduszka asekuracyjna rozłożona przez strażaków wydaje się z tej wysokości maleńka jak paznokieć. Kto w ogóle mógł dokonać czegoś takiego?
Niecałe 40 minut ‒ tyle czasu zajęło mu wejście na szczyt 170-metrowego budynku. Marriott nie jest szczególnie wdzięcznym obiektem do wspinaczki. Banot mógł chwytać się jedynie metalowych listew okalających wysokie okna. Po drodze są dwie przeszkody: wysokie na kilka metrów ściany podłużnych, pionowych paneli, na których znajduje się m.in. logo hotelu.
To czwarte w historii wejście na ten wieżowiec. Pierwszy był słynny Spider-Man z Francji, Alain Robert w 1999 r. Wydaje się, że czegoś takiego nie mógłby dokonać amator. A jednak…
Spis treści
Kto to jest Marcin Banot
Marcin Banot, znany na Youtube pod pseudonimem BNT, od dzieciństwa mieszka w górniczym Chropaczowie, obecnie dzielnicy Świętochłowic. Nie jest to okolica ludzi zamożnych, nie ma tu zbyt wielu ciekawych rzeczy do robienia. Dla Marcina sport miał być sposobem na oderwanie się od szarej codzienności i zagospodarowanie czasu w produktywny sposób.
Od dziecka wszędzie było go pełno i miał ogromną potrzebę ruchu. Obecnie trenuje prawie codziennie. Jak sam przyznaje w reportażu TVP 3 Katowcie z 2017 r., raczej nie używa profesjonalnego sprzętu. Ciężar własnego ciała, podłoga, drążek ‒ to jego ulubione akcesoria.
BNT swoją przygodę ze wspinaczką zaczynał od opuszczonych obiektów poprzemysłowych, których na Śląsku nie brakuje, i fabrycznych kominów. Na swoim koncie ma też m.in. wejścia na 40-metrowy diabelski młyn w Śląskim Wesołym Miasteczku (podczas jego remontu), 100-metrowy krakowski Szkieletor (Unity Tower) czy niemiecki maszt radiowy o wysokości 363 m.
Odwaga czy głupota?
Marcin Banot jest już dawno dorosły, ma 30 lat, ale na miejscu jego matki prawdopodobnie i tak zwariowałabym z obawy o jego życie. Mówi się, że chcącemu nie dzieje się krzywda ‒ tylko czy uporczywe narażanie się na śmiertelne niebezpieczeństwo nie jest oznaką zupełnego braku troski o najbliższych? Według BNT, jego mama ogląda wszystkie filmy i jest przeciwna jego pasji. Co musi czuć ta kobieta? Wolę nie myśleć. Martwią się również przyjaciele. O ponoszonych przez podatników kosztach akcji służb, które próbują go asekurować, tak jak to miało miejsce w Warszawie, nie ma nawet co wspominać.
Przecież niejeden podobny mu amator urban climbing zginął, popełniwszy banalny błąd. Weźmy choćby Wu Yonging, znanego jako Daredevil, który w wieku zaledwie 26 lat spadł z budynku w Hunanie. Jak na ironię, swoją wspinaczką zbierał na leczenie chorej na raka matki.
PRZECZYTAJ TEŻ: Najdziwniejsze sporty ekstremalne świata
Banot, choć zapewnia, że zna granice swoich możliwości, przyznaje również, że zdaje sobie sprawę z ryzyka. Narażam się i może się to kiedyś skończyć jakimś kalectwem ‒ mówi. I to właśnie chyba byłoby dla mnie najgorsze: skończyć jako kaleka i robić problem rodzinie oraz znajomym. Mam nadzieję, że jak już kiedyś noga mi się powinie, no to powinie się w taki sposób, że to już będzie game over. Wszystko ok., tylko czy jego śmierć byłaby dla bliskich mniejszym „problemem” niż kalectwo?
Pozostawić po sobie ślad
Z drugiej strony, trzeba przyznać, że jego wyczyny są imponujące. Wspinaczka na Marriott dowodzi naprawdę wybitnej sprawności fizycznej i pokazuje, że większość granic, jakie sobie stawiamy, są tylko w naszej głowie. BNT ma niebywałą siłę charakteru i, co tu dużo mówić, dokonał czegoś wyjątkowego. Twierdzi, że jego marzeniem jest pozostawić po sobie jakiś ślad ‒ chyba mu się właśnie udało.
Kiedy postawił stopę na dachu wieżowca, zgromadzeni na dole ludzie zaczęli klaskać. Ja jestem z tymi klaszczącymi. Nie znam człowieka, ale cieszę się jego sukcesem. Bez takich jak on świat byłby zdecydowanie mniej kolorowy.