Podróż komunikacją miejską przeważnie nie należy do fascynujących. Zapatrzeni w smartfony podróżni, przepracowany kierowca, smutna atmosfera. Tak wygląda to najczęściej, ale w pewnym warszawskim autobusie wszystko jest inne. Wesoły kierowca zaprasza podróżnych na przykład do tańca.
No witam Państwa serdecznie na pokładzie naszego boeinga 262. Gotowi jesteście na ostrą i dziką jazdę? No to jedziemy. Trzymamy się poręczy lub siebie nawzajem.
To słowa wesołego kierowcy, który rozpoczyna swój poranny kurs. Tym kierowcą jest Pan Robert Chilmończyk z Warszawy.
Spis treści
Kursy pełne śmiechu
Pan Robert nie znosi schematów. Działa zupełnie niekonwencjonalnie, zaskakując wszystkich dookoła. Zapytacie, co można robić wyjątkowego prowadząc autobus?! Okazuje się, że całkiem sporo.
Należy chyba zacząć od tego, że o ile w pracy każdego kierowcy niezbędna jest np. kierownica, o tyle w przypadku Pana Roberta potrzebny jest niestandardowy przedmiot – mikrofon. Za jego pomocą kierowca wita się z podróżnymi, opowiada im żarty, zachęca do uśmiechu. Zdarza mu się zaśpiewać fragment piosenki albo pogratulować pasażerowi udanej fryzury.
Czasami włącza głośno muzykę i… zaprasza ludzi do tańca. W czasie jazdy pokazuje pasażerom tabliczki, na których znajdują się komentarze, np. „Niezła jazda” albo „Uśmiechnij się!”. Owe tabliczki pokazuje czasami też przez szybę innym kierowcom, każąc im np. „Wrzucić na luz” 😉
Uśmiech nic nie kosztuje
Pan Robert nie ma ze swojej kreatywności i uśmiechu żadnych korzyści materialnych. Robi to z pasji. Jak powiedział w powyższym filmiku, każdy z nas ma jakieś predyspozycje, talent i wówczas wystarczy go odkryć. Wtedy, dzięki odważnym, zdecydowanym ludziom, ziemia idzie naprzód.
„Już dwa razy utraciłem pracę”
Nie wszyscy doceniają to, co robi wesoły kierowca. W filmiku stworzonym przez Reżysera Życia, Pan Robert opowiadał, że inni kierowcy uważają go za dziwaka. Nieraz spotyka się z krzywym spojrzeniem i niezrozumienie swoich nietypowych metod pracy. Poprzez te zabawy już dwukrotnie utracił pracę. W 2015 roku, w wywiadzie z Fakt.pl, przedstawiciel Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie tłumaczył, że na Pana Roberta pojawiają się nawet czasami skargi. Dotyczą niestosowności żartów i zbytniej ingerencji pasażerów w podróż.
Wspominał on również, że rolą komunikacji miejskiej nie jest opowiadanie historii wszystkich zabytków znajdujących się na trasie danej linii (co Pan Robert też praktykuje), ani zabawianie podróżnych. „O ile on wita pasażerów wchodzących czy też wychodzących z autobusu, zachęca ich do uśmiechu, życzy im miłego dnia, to jest to, powiedzmy, akceptowalne. Natomiast uważamy, że powinien się mocno ugryźć czasami w język, zanim będzie chciał powiedzieć coś więcej” – to słowa rzecznika ZTM z roku 2015.
Byłbym szczęśliwszy, gdyby woził mnie taki kierowca
Uważam, że stanowisko ZTM w tej sprawie jest po prostu absurdalne. Nazywanie pozdrowień i uśmiechu akceptowalnym to straszna ilustracja naszego społeczeństwa. Bądźmy szczerzy, komunikacja miejska nie ma zbyt dobrego wizerunku. Kojarzy się z gburowatymi, uciekającymi pasażerom kierowcami i dłużącym się w autobusowym tłumie czasem. Pan Robert chce ten wizerunek zmienić, a mimo to, patrzy się na jego działania krzywo.
I zadaję sobie w tym momencie pytanie: czy ja bym się ucieszył z takiego wesołego przejazdu? Za pierwszym razem – z pewnością. To coś innego, co mogłoby być wręcz dodatkowo płatne. Za drugim razem na pewno wciąż bym się uśmiechał, ale już mniej. Gdybym miał jeździć z Panem Robertem codziennie, może i zaczęłoby mi to przeszkadzać, bo czasami w autobusie lubię się zdrzemnąć, poczytać, popatrzeć w ciszy w okno. Ale po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że to jednak ze mną jest coś nie tak. Nie z Panem Robertem.
W erze smartfonów i wyścigu szczurów zapominamy o istnieniu drugiego człowieka. Nie mamy czasu na uśmiech, na rozmowę, na chwilę relaksu. Wesoły kierowca chce nam to dać, więc… korzystajmy! Przypomnijmy sobie, co jest naprawdę ważne.
Gdybym jeździł z Panem Robertem, byłbym pewnie szczęśliwszy. A Ty?