Jeszcze kilka dni temu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że polskie kina puszczają teraz tylko dwa filmy. Co i rusz rzucał mi się w oko kolejny nagłówek wychwalający produkcję Vegi albo krytykujący dzieło Pasikowskiego. I na odwrót.
Tymczasem okazało się, że oto do repertuaru niektórych kin (tych mniejszych), wszedł film Wieża. Jasny dzień – polski horror, o którym już dzisiaj mówi się w kategorii najlepszych polskich filmów tego gatunku. Premiery kinowej tej produkcji nie mogli doczekać się zwłaszcza ci, którzy śledzą werdykty polskich festiwali filmowych. Jagoda Szelc, reżyserka horroru, otrzymała w zeszłym roku nagrody za scenariusz i za debiut reżyserski na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W tym z kolei, przyznano jej filmowy Paszport Polityki, a także okrzyknięto odkryciem tegorocznego Berlinale, co tylko podkręciło nastroje widzów oczekujących na wejście filmu Wieża. Jasny dzień, do kin.
Spis treści
Odważne porównania
Przyznam, że jeszcze nie miałam okazji zobaczyć tego filmu. Nie zamierzam go zatem oceniać, ani tym bardziej porównywać do innych produkcji. Czytając kolejne jego recenzje, spotkałam się natomiast z kilkoma porównaniami, które – jak sądzę – nieco przybliżą Wam klimat debiutu Jagody Szelc.
Bartosz Godziński z portalu natemat.pl, wskazał na podobieństwa do filmów takich, jak Dziecko Rosemary, Lśnienie, czy The Witch, zaznaczając jednocześnie, że Wieża. Jasny dzień, to przede wszystkim kino ambitne. Porównanie do horroru Kubricka pojawia się także w zeszłorocznej recenzji Pawła Felisa, która ukazała się na łamach portalu wyborcza.pl. Z kolei krytyk filmowy, Artur Cichmiński, przywołuje w swojej krótkiej, acz treściwej ocenie, nazwiska Davida Lyncha i Petera Weira, podkreślając, że kino Szelc jest bardzo autorskie, a co za tym idzie, trudne w zdefiniowaniu. Co z fabułą?
Pierwsza komunia święta i psychodrama z udziałem rodziny
Na zjazdy rodzinne z jednej strony się czeka, z drugiej zazwyczaj się ich obawia. Często zdarza się bowiem, że to właśnie w ich trakcie wychodzą na jaw tajemnice, które wyjść na jaw nie powinny. I to właśnie ta zależność daje o sobie znać w filmie Wieża. Jasny dzień.
Akcja filmu rozgrywa się w mocno zalesionej Kotlinie Kłodzkiej. Mieszka tu Mula, która razem z mężem, wychowuje córkę swojej siostry. Kaja – matka dziewczynki – zniknęła przed laty, by teraz, na kilka dni przed I komunią świętą dziecka, wrócić do domu i swoim pojawieniem się, kompletnie rozwalić poukładany świat swojej siostry.
Podobno w filmie pada wiele pytań. Podobno nie wszystkie z nich mają swoją odpowiedź. Dlaczego Kaja zniknęła z domu rodzinnego? Z jakiego powodu jej przybycie wzbudziło niepokój we wszystkich członkach rodziny? O co przed laty, poróżniła się z siostrą? Zobaczcie trailer.
Muszę przyznać, że jestem mocno zaintrygowana tą produkcją. Poczucie to wzmaga się, kiedy czytam o tym, jak genialnie Szelc z typowego w jakimś sensie, dramatu rodzinnego, przeszła “horror metafizyczny”. W jak niezwykły sposób podnosi napięcie, dawkując widzom kolejne tajemnice, z jakich składa się wspólna historia Muli i Kai.
Film Wieża. Jasny dzień to obraz pełen symboli i niedopowiedzeń. Po lekturze kilku recenzji zdaję sobie sprawę z tego, że to nie tylko mocne, ale i trudne kino. Chyba takiego mi ostatnio brakowało. W każdym razie, z chęcią to sprawdzę.